Bartosz Zimkowski: Po czterech kolejkach ekstraklasy kto zaskoczył pana najbardziej? Mam na myśli pozytywne zaskoczenie.
Tomasz Wieszczycki: - Pozytywne to na pewno Lech Poznań. Powiem szczerze, że nie wierzyłem w opinię tych wszystkich specjalistów, komentatorów co mówili o Lechu, że wspaniale wypadnie. Ja byłem sceptycznie do tego nastawiony. Kolejorz jednak pozytywnie rozczarował mnie swoją grą i swoimi wynikami. Z tych drużyn, co mnie pozytywnie zaskoczyły należy doliczyć jeszcze Arkę Gdynia. Uwierzyli, że mają dobrego trenera, doświadczony i dobry zespół. W pierwszych czterech kolejkach udowodnili swoją grą, że będą walczyć o czołowe lokaty.
W tym sezonie Wisła Kraków ponownie zdominuje rozgrywki?
- Myślę, że tak nie będzie z tego względu, iż Legia Warszawa włączy się do walki o tytuł. Sądziłem, że to właśnie między tymi dwoma drużynami będzie toczyła się walka, ale uważam, iż Lech Poznań ma duże szanse, by się do niej włączyć.
Kto pana zdaniem powalczy o europejskie puchary nie licząc już Wisły, Legii i Lecha?
- Na pewno Polonia Warszawa, Arka Gdynia i… zobaczymy. Może ktoś dołączy się do tego towarzystwa, ale nikogo więcej teraz nie można dodać. Trochę więcej spodziewałem się po Śląsku Wrocław i po Ruchu Chorzów. Z drugiej strony dopiero cztery kolejki za nami i kupa meczów do końca. Więc może obie drużyny jeszcze włączą się do walki o te zaszczytne lokaty pucharowe.
Rozczarowaniem jest postawa Górnika Zabrze, gdzie pracę stracił Ryszard Wieczorek. Czy nie za szybko?
- To nie było chyba wynikiem bieżącego sezonu, bo trener Wieczorek pracował już dłuższy okres w Górniku. Ta ocena jest bardziej rzetelna. Rok temu była podobna sytuacja i wówczas włodarze klubu wytrzymali i przeczekali. Później Górnik zaczął wygrywać mecze i już tak czarno ta przyszłość nie rysowała się. W tym sezonie włodarze Górnika już tego ciśnienia nie wytrzymali. Rozumiem tę sytuację, bo trener Wieczorek popełnił ten sam błąd, ponieważ ponownie źle zaczął sezon. Teraz rozczarowanie było dużo większe, bo rok temu dopiero poznawał drużynę i pewne sytuacje można było wybaczyć. Umówmy się, że Górnik to nie jest jakiś potentat finansowy. To była drużyna z aspiracjami i według mnie trochę "przedmuchana", jak na możliwości tego zespołu. Widać, że u nas już jest taka moda rodem z Ameryki, gdzie wszyscy twierdzą, iż są najlepsi. Jednak sami zawodnicy, trener czy prezes zrozumieli, że to nie jest tak prosto. Wypowiedziane słowa trzeba udowodnić na boisku i to im się nie udało. Na pewno w końcu Górnik zacznie wygrywać i plasować się w środku tabeli, a przy lepszej postawie, zniesieniu się na swoje wyżyny może powalczyć nawet o puchary. Teraz potrzeba im jakiegoś zwycięstwa, by uwierzyli we własne umiejętności.
Spodziewa się pan powrotu Henryka Kasperczaka do polskiej ligi? Może Górnik Zabrze?
- Spodziewam od dłuższego czasu jego powrotu do polskiej ligi. Będąc w Wiśle krakowianie grali bardzo widowiskowo, a nie tylko skutecznie. Wiem, że wielu kibiców lubi oglądać dobrą piłkę, nie tylko fartowne zwycięstwa. Wisła pokazywała dobrą piłkę i fajnie byłoby, gdyby najbardziej doświadczony polski szkoleniowiec na arenie międzynarodowej wrócił do naszej ligi. Wiele ciepłych słów usłyszałem od kolegów na temat Kasperczaka. Może w przyszłości zostałby nawet selekcjonerem Polski? Nie wiem czy Górnika Zabrze stać na tego trenera, bo firma Allianz powoli wchodzi do tego klubu. To nie jest tak, że weszli, wyłożyli kasę i nie ma wyników, bo tak wcale nie jest. Chciałbym, żeby Kasperczak wrócił do polskiej ligi. Im więcej głośnych nazwisk i dobrych piłkarzy, trenerów to tylko na plus dla naszych rozgrywek.
Przejdźmy jeszcze do Pucharu UEFA i polskich szans na awans do fazy grupowej. Wisła zmierzy się z Tottenhamem. Tradycyjne pytanie o szanse krakowian w tym dwumeczu.
- Szanse zawsze są. Ja liczyłem na Wisłę już w dwumeczu z Barceloną. Może nie na awans, ale na lepszą postawę w pierwszym meczu na Camp Nou. Moje nadzieje potwierdziły się w rewanżu, że można osiągnąć dobry wynik z Barceloną. W Krakowie zaprezentowali się naprawdę fajnie i udowodnili, że Polacy mogą wygrywać z jedną z najsilniejszych drużyn w Europie. Jednak teraz trafiają na angielski zespół. Ja miałem okazję grać przeciwko Manchesterowi City, a także innym angielskim zespołom w Lidze Mistrzów i ta piłka u nich jest bardzo szybka. Trzeba mieć troszkę szczęścia. Daje Wiśle 40 procent szans na awans. Chciałbym, żebym Wiślacy zrobili taką niespodziankę jak my zrobiliśmy w Groclinie. Wyeliminowaliśmy Manchester City, gdzie grali tacy piłkarze jak Anelka, Seaman, Fowler, Wright-Phillips czy Reyna. Naprawdę mieli niezłą ekipę, ale udało się nam jakoś przejść do kolejnej fazy rozgrywek. Mam nadzieję, że Wisła też okaże się lepsza od Wyspiarzy, chociaż jak przypominam sobie te mecze, to na pewno będzie bardzo ciężko. Biała Gwiazda ma potencjał, który pokazała w pojedynku z Barceloną. Można zatem wierzyć w awans, o który będzie łatwiej niż z hiszpańskim zespołem.
Lech natomiast zagra z Austrią Wiedeń...
- Im daje większe szanse na awans, 60 do 40 na korzyść podopiecznych Franciszka Smudy. Lech miał bardzo udane losowanie, ale jak wiadomo - rywale przecież nie położą się na murawie. Austria ma ten plus, że jest bardziej doświadczonym zespołem od Lecha, chociaż z drugiej strony piłkarze z Poznania dostali powołanie do reprezentacji i mogą przyjechać naładowani psychicznie do walki. Myślę, że te powołania sprawią, iż będzie im się lepiej grało w lidze i na arenie międzynarodowej. Zależy nam wszystkim na tym, żeby udało się naszym zespołom awansować, bo ostatnio panuje posucha w piłce klubowej.