Wojciech Szczęsny odgrażał się, że on i jego koledzy zrobią wszystko, żeby wygrać Puchar Anglii. Ten sukces miałby zamknąć usta krytykom, którzy wypominają Arsenalowi, że ten od lat nie zwyciężył w żadnych rozgrywkach.
Arsene Wenger pozostawił na ławce: Santiego Cazorlę, Theo Walcotta, Lukasa Podolskiego czy Bacary Sagnę. Liczył na to, że Blackburn Rovers występujące na co dzień w The Championship nie będzie wymagającym rywalem. Choćby na ławce rezerwowych tradycyjnie zabrakło Grzegorza Sandomierskiego.
Arsenal dominował całe spotkanie. Miał mnóstwo okazji do zdobycia gola. Między słupkami uwijał się Jake Kean. Ostatecznie zachował czyste konto, nie dał się pokonać żadnemu z Kanonierów. Gości ratowała też poprzeczka - po strzale Tomasa Rosicky'ego.
Blackburn sensacyjnie wygrało za sprawą gola zdobytego 18 minut przed końcem. Po strzale z ostrego kąta Wojciech Szczęsny odbił futbolówkę przed siebie. Tam niepilnowany Colin Kazim-Richards zdołał tak uderzyć piłkę, że ta wpadła do bramki!
Goście zdobyli zatem Emirates Stadium i Arsenal na krajowym podwórku znów niczego nie wygra. Trudno bowiem spodziewać się, żeby sięgnął po mistrzostwo Anglii, mając tyle punktów straty. Za trzy dni zagra z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów. To ostatnie rozgrywki, które Arsenal ma jeszcze szanse wygrać i uratować sezon.
Arsenal Londyn - Blackburn Rovers 0:1 (0:0)
0:1 - Kazim-Richards 72'