Flota Świnoujście doskonale rozpoczęła mecz. Po zaledwie kilku kontaktach z piłką wywalczyła i zamieniła na gola rzut karny, na dodatek od 4. minuty grała z przewagą zawodnika. W 21. minucie przed szansą na podwojenie prowadzenia stanął Sebastian Olszar, ale mając przed sobą tylko Mariana Kelemena, nie trafił w bramkę.
- Wielka szkoda, że przestrzelił, bo wtedy mielibyśmy wszystko pod kontrolą. Po meczu Śląska z Widzewem można było stwierdzić, że wrocławianie źle wchodzą w mecze i także nam udało się to wykorzystać. Gol, czerwona kartka dla Gikiewicza, poza tym gra nam się dobrze układała - wrócił myślami Mateusz Szałek.
Punktem zwrotnym dla widowiska okazała się czerwona kartka dla Sebastiana Olszara w 54. minucie przy prowadzeniu Floty 2:1. Siły liczebne się wyrównały, a wrocławianie szybko doprowadzili do remisu. - Gdybyśmy pozostali na boisku w komplecie na pewno byłoby mądrzej, spokojniej i w najgorszym razie dowieźlibyśmy skromne zwycięstwo do końca. A sądzę, że i w przodzie coś by się jeszcze stworzyło. Z resztą nawet w dziesiątkę potrafiliśmy zagrozić bramce Śląska - przypomniał pomocnik.
Świnoujścianie po przerwie bramek jednak nie zdobywali. Zdobywał natomiast Śląsk. Decydująca o końcowym zwycięstwie 3:2, autorstwa Piotra Ćwielonga, padła w 95. minucie. - Sędzia najpierw przedłużył mecz o trzy minuty, a następnie pozwolił grać pięć, więc coś tu jest naprawdę niezrozumiałe... Nie chcę się długo wypowiadać o panu Małku, no ale to jest niepojęte, żeby taki człowiek sędziował takie mecze i gwizdał w ekstraklasie. Swoimi decyzjami ewidentnie wypaczył wynik.
- Na pewno zasłużyliśmy na remis. Nie do końca wykorzystaliśmy to spotkanie. Teraz pozostało czekać na przyjazd Śląska do Świnoujścia i na pewno nie składamy broni w tej rywalizacji. Kwestia awansu jest nadal otwarta i musimy być pewni siebie. Wystarczy nam przecież choćby jednobramkowe zwycięstwo - dodał Szałek.