- Ocena meczu może być tylko negatywna. Przeciwnik nie był tak silny, by zmusić nas do kiepskiej postawy. To w naszej drużynie nic nie funkcjonowało jak należy. Linia pomocy nie potrafiła w żaden sposób wymanewrować defensywy rywala i groźnym podaniem otworzyć drogę do bramki. Dziwi mnie występ Marcina Kowalczyka, Tomasza Bandrowskiego oraz Łukasza Piszczka. Ten pierwszy popełniał mnóstwo błędów, z kolei piłkarz Lecha po kilku zupełnie nieudanych podaniach zaczął grać asekuracyjnie. Piszczek natomiast spisywał się słabo z przodu, co powodowało, że nasza siła rażenia była znikoma. Leo Beenhakker pomylił chyba rywala, z którym graliśmy. Jak można w meczu u siebie ze Słowenią zagrać jednym człowiekiem - i to nawet nie napastnikiem - z przodu? - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl Janusz Wójcik.
Były selekcjoner reprezentacji Polski nie rozumie również zmian, jakich Holender dokonał w trakcie spotkania. - Widać było, że gra nam się nie układa i można było cofnąć do obrony Mariusza Lewandowskiego, natomiast za Bartosza Bosackiego wprowadzić na boisko napastnika. Czego my mieliśmy bronić w tym meczu?
Wójcik jest przekonany, że o powołaniach do kadry nie decydują tylko względy sportowe. - To są dla nas niezwykle istotne eliminacje, będące również poligonem doświadczalnym przed EURO 2012, tymczasem Leo Beenhakker realizuje w nich swoją politykę. W kadrze mają grać najlepsi zawodnicy. Tu nie ma miejsca na eksperymentowanie - powiedział.
Czy rezygnacja Artura Wichniarka z występów w kadrze była słuszna? - Piłkarz okazał swoje niezadowolenie, bo pomimo że notuje bardzo dobre występy w Bundeslidze, w reprezentacji jest notorycznie pomijany. Trudno mu się zatem dziwić. Zresztą sytuacja Wichniarka jest klarowna. Wszelkie kwestie związane z jego kontraktem są poukładane i w kadrze promować go nie trzeba. Częściową winę za taki obrót sprawy ponosi też PZPN, który z atencją patrzy na Leo Beenhakkera i bezkrytycznie podchodzi do wszelkich jego działań - zakończył Wójcik.