Nie tak to miało wyglądać. Po pechowej porażce we Wrocławiu Widzew przyjechał do Chorzowa po trzy punkty. Gdyby łodzianie na początku meczu zagrali skutecznie to tak zapewne by się stało. Jednak szkolne błędy obrony i bramkarza sprawiły, że to Ruch wyraźnie wygrał ten pojedynek. - Musimy się podnieść i pozbierać, tak jak to zrobił Ruch po meczu z Lechem. Wierzę w to, że do tego dojdzie już w następnym spotkaniu - wyraził nadzieję szkoleniowiec Widzewa Radosław Mroczkowski.
Trener gości żałował, że jego podopieczni nie wykorzystali doskonałych sytuacji na początku meczu. - Wszyscy widzieli co było potem. Szkoda tych okazji, bo przez to spotkanie przegraliśmy trochę na własne życzenie - ocenił szkoleniowiec, który miał pretensje do bramkarza Milosa Dragojevicia. - Zachował się dalece nieodpowiedzialne. W takim meczu lepiej stracić bramkę niż zawodnika. To nam mocno skomplikowało grę. To był kluczowy moment spotkania. Pierwszy gol również chluby mu nie przynosi. Mamy następnych bramkarzy, którym damy szansę - stwierdził Mroczkowski i pochwalił za występ młodego Macieja Krakowiaka. - Sytuacje mnożyły się pod jego bramką. Wszedł w trudnym momencie, nieprzygotowany, ale z wielu opresji wyszedł obronną ręką - ocenił trener zespołu z Łodzi.
Mroczkowski nie miał pretensji do Mariusza Stępińskiego. Napastnik jeszcze przy stanie 0:0 zmarnował wyborną okazję. - Łatwo się mówi po spotkaniu. Mariusz to młody zawodnik, który dojrzewa. Cieszę się, że ma sytuacje. Na pewno mógł się zachować lepiej, jednak nie można mówić, że był antybohaterem - podsumował szkoleniowiec Widzewa, który nie podjął się wytypowania najlepszego piłkarza w swoim zespole.