Piłkarze Śląska Wrocław spodziewali się bardzo trudnej przeprawy w Kielcach w starciu z Koroną. Wrocławianie dobrze wiedzieli, że w potyczce ze złocisto-krwistymi punkty straciła już Legia i do niedzielnego meczu podeszli bardzo spokojnie. Jak się później okazało, chyba nawet za spokojnie.
Spotkanie Korony ze Śląskiem było bowiem bardzo słabym widowiskiem, z mnóstwem niedokładnych zagrań i strat piłki. Na boisku nie było widać typowej dla kielczan zawziętości, a wrocławianie wcale nie wyglądali jak zespół, któremu zależy na zwycięstwie i poprawieniu swojej lokaty w tabeli. Mistrzowie Polski do ataku ruszyli dopiero, jak sami stracili gola. Ostatecznie udało im się doprowadzić do remisu i zgarnąć w Kielcach punkt. - To było trudne spotkanie. Drużyna Korony jest bardzo groźna, przekonała się o tym już Legia. Nam się udało wywalczyć remis, choć nie jesteśmy szczególnie zadowoleni, ale może właśnie ten remis nam coś da w kontekście całego sezonu. Takie mecze się zdarzają i nie ma wątpliwości, że to było bardzo trudne spotkanie. Taki jest styl Korony, ale ważne żebyśmy potrafili zdobywać punkty - skomentował Sebastian Mila.
Cała drużyna Stanislava Levego zaprezentowała się dość słabo, ale szczególnie ten mecz nie wyszedł dwóm zawodnikom. Praktycznie niewidoczny na boisku był Cristian Omar Diaz, a katastrofalny występ zaliczył Dalibor Stevanović. Słoweniec od momentu transferu do WKS-u nie zagrał jeszcze ani jednego wybitnego spotkania, ale tym razem był wyjątkowo fatalny. Nie dość, że piłka po jego zagraniach głównie trafiała do zawodników Korony, to jeszcze w końcówce spotkania z rzutu wolnego strzelił prosto w mur. Ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów Stevanović w Kielcach na boisku zagrał w pełnym wymiarze czasu. - Na pewno swoją grą w sparingach wywalczył sobie miejsce w składzie. W tych dwóch ostatnich spotkaniach, które rozegraliśmy, nie zawiódł mnie. Nie widziałem problemu dlaczego nie miałby wystąpić - skomentował trener Śląska. Kibice zielono-biało-czerwonych wiedzą jednak swoje, a ich tezę zdaje się potwierdzać dyspozycja Słoweńca w niedzielnym spotkaniu, jak i we wcześniejszych, w których uczestniczył.
Mistrzowie Polski z remisu w Kielcach mogą być jednak zadowoleni, bowiem jeszcze kilka minut przed końcem potyczki z Koroną przegrywali. - Ciężko tak na gorąco określić czy jesteśmy zadowoleni z remisu. Jesteśmy mistrzem Polski, więc remisy na wyjazdach nie muszą nas cieszyć, ale już patrząc z przebiegu spotkania, to możemy być zadowoleni. Wiedzieliśmy, że piłkarze Korony grają agresywnie, w pierwszej połowie rozegraliśmy dobry mecz, potem dostaliśmy bramkę i sytuacja się zmieniła. Po raz trzeci w przeciągu tygodnia zaczynamy mecz od straconej bramki i zdobywamy potem punkty. Należy się z tego cieszyć - zaznaczył Marek Wasiluk.
Śląsk w Kielcach przede wszystkim nie wykorzystał jednak szansy na poprawienie swojej lokaty. Wrocławianie mogli zmniejszyć stratę do prowadzącej Legii Warszawa, a także skorzystać z porażek Lecha Poznań i Górnika Zabrze. Korona, na boisku której zawsze gra się trudno, tym razem bowiem nic groźnego nie pokazała. - Do każdego spotkania podchodzimy tak, by zdobyć w nim trzy punkty. Teraz trzeba się zregenerować i przygotować do starcia z Ruchem - stwierdził Marian Kelemen.
Nastroje w drużynie aktualnego mistrza Polski najlepiej oddają jednak słowa trenera WKS-u. - Remis jest dla nas dobrym wynikiem i cieszymy się z jednego punktu, bo przecież przegrywaliśmy, ale udało nam się wyrównać - podsumował Stanislav Levy.