PE: GKS znów zdobył Poznań (relacja)

Jak można było się spodziewać spotkanie drugiej kolejki Pucharu Ekstraklasy pomiędzy Lechem Poznań, a PGE GKS Bełchatów nie dostarczyło zbyt wielu emocji. Męczarnie kibicom wynagrodziły cztery bramki, ale fanom na stadionie wielu powodów do radości to nie dało, bowiem Lech tylko raz trafił do siatki. Goście trzykrotnie pokonali Ivana Turinę i zdobyli komplet punktów.

Rozgrywki Pucharu Ekstraklasy cieszą się niską renomą. Lech w pierwszym meczu w Gdańsku z miejscową Lechią wystawił zespół Młodej Ekstraklasy. Tym razem trener Franciszek Smuda sam zasiadł na ławce trenerskiej i wystawił najmocniejszy na daną chwilę skład. Wiadomo jednak, że był on złożony głównie z rezerwowych, gdyż siedmiu piłkarzy przebywa na zgrupowaniach reprezentacji.

Mało kto spodziewał się wielkich emocji, więc na trybunach zasiadło około dwóch tysięcy kibiców. Na pierwsze emocje musieli czekać bardzo długo. A gdy już wydarzyło się coś ciekawego to nie mieli powodów do radości. W 15. minucie z rzutu wolnego dośrodkował Łukasz Garguła i powracający po kontuzji Dawid Nowak, strzałem głową z pięciu metrów, zdobył pierwszą bramkę w tym spotkaniu. Pięć minut później było już 2:0, gdy 24-letni napastnik wykończył dośrodkowanie z lewej strony boiska. Z wysokości trybun bramka wyglądała dość kuriozalnie, więc kibice winę za jej utratę zrzucili na debiutującego w barwach Lecha Ivana Turinę. Chorwat po spotkaniu nie potrafił stwierdzić czy popełnił błąd, lecz nikt ze sztabu szkoleniowego nie miał do niego pretensji za wpuszczone bramki.

Po stracie dwóch bramek trochę ocknęli się gospodarze, którzy próbowali zdobyć kontaktową bramkę. Próby Luisa Henriqueza oraz Piotra Reissa okazały się nieskuteczne. Groźnie było również po dośrodkowaniach Jakuba Wilka, jednak jego partnerzy nie dochodzili do piłki. Tuż przed przerwą Nowak polował na trzecią bramkę, ale jego strzał z dystansu tym razem obronił Turina.

Po przerwie trenerzy dokonali kilku zmian. Szczególnie w ekipie gospodarzy zagrali piłkarze, którzy z wyjątkiem Macieja Kononowicza nawet nie są członkami pierwszego zespołu. Lech po wznowieniu gry ruszył do odrabiania strat, lecz kończyło się tylko na groźnych akcjach. W 52. minucie uderzenie Sławomira Peszki na róg wybił Łukasz Sapela, a chwilę później dobrą okazję zmarnował Anderson Cueto, który uderzył niecelnie po dośrodkowaniu Kononowicza. W odpowiedzi groźnie z dystansu strzelał Paweł Adamiec.

Najwięcej emocji dostarczyły doliczone trzy minuty. Najpierw Cueto zdobył kontaktową bramkę po dograniu Reissa, dzięki czemu lechici uwierzyli, że mogą doprowadzić do wyrównania i rzucili wszystkie siły do ataku. Z bardzo dalekiej odległości próbował uderzać Zlatko Tanevski, ale trafił prosto w zawodnika gości, dzięki czemu piłka wróciła na połowę gospodarzy, gdzie nie było nikogo oprócz wybiegającego na czystą pozycję Adamca. Macedoński obrońca Kolejorza wrócił za nim starając się naprawić swój błąd, jednak powalił piłkarza z Bełchatowa w polu karnym i sędzia odgwizdał przewinienie. Rzut karny na bramkę zamienił Paweł Magdoń.

PE: Lech Poznań - PGE GKS Bełchatów 1:3 (0:2)

0:1 - Nowak 15'

0:2 - Nowak 20'

1:2 - Cueto 90+1'

1:3 - Magdoń (k.) 90+3'

Składy:

Lech Poznań: Turina - Kadziński (46. Wawszczak), Tanevski, Arboleda, Wilk - Henriquez, Machaj (46. Kononowicz), Injać (72. Możdżeń), Peszko (67. Wrzeszcz), Cueto, Reiss.

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Fonfara, Magdoń, Cecot, Popek (60. Klepczarek) - Nowak (46. Wróbel), Gol, Garguła (46. Rachwał), Dziedzic (77. Herrera) - Chwalibogowski, Paweł Adamiec.

Żółte kartki: Peszko, Arboleda (Lech).

Sędzia: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn).

Widzów: 2000.

Źródło artykułu: