Trener Piotr Stokowiec powoli staje się ekspertem od kreowania ligowych gwiazd. Jesienią pod okiem początkującego szkoleniowca rozkwitli Paweł Wszołek, Łukasz Teodorczyk i Adam Pazio, a teraz cała piłkarska Polska bacznie obserwuje Miłosza Przybeckiego. - Pierwszy raz w karierze spotkałem tak szybkiego piłkarza. Jest niesamowity, nie da się go dogonić. Musiałem cały czas patrzeć gdzie jest i reagować zanim on coś zrobił - chwalił skrzydłowego Czarnych Koszul po spotkaniu z Polonią obrońca Wisły Kraków, Gordan Bunoza.
22-letni zawodnik zagrał tej wiosny we wszystkich meczach Czarnych Koszul. Dwa rozpoczynał w wyjściowym składzie, strzelił też dwie bramki. Pierwsza dała Polonistom domowy remis z Lechią Gdańsk, druga w starciu z Wisłą okazała się trafieniem honorowym. W meczu z drużyną Bogusława Kaczmarka Przybecki kierując futbolówkę do siatki błysnął niebywałym spokojem, szybkością i wyszkoleniem technicznym. Przeciwko Białej Gwieździe dać o sobie znały nieustępliwość, błyskawiczny start do piłki i spryt młodego gracza.
- Cieszę się z tego, że dostałem szansę i myślę, iż w pełni ją wykorzystałem. W każdym sparingu walczyłem jednak o grę w podstawowej jedenastce i to jest moje marzenie - mówił jeszcze po meczu z Lechią Przybecki. Dziś miejsce w wyjściowym składzie Czarnych Koszul ma pewne, zwłaszcza że wiosną w fatalnej dyspozycji jest Paweł Wszołek, który nie udźwignął presji oczekiwań i zamieszania, do jakiego doszło w związku z jego nieudanym transferem za zachodnią granicę.
Przybeckiego zawczasu na wielkiego gracza kreować nie wolno, mecz z Wisłą pokazał jednak, jak ważna jest jego osoba dla gry zespołu Stokowca. Po zimowych osłabieniach Czarnym Koszulom w ofensywie atutów ostało się niewiele i w konfrontacji z Białą Gwiazdą momentami pomysły stołecznego zespołu na rozwiązywanie ataków opierały się właściwie tylko i wyłącznie na szukaniu Przybeckiego. Młody zawodnik szarżował na obu skrzydłach i miał swoje szanse, drugiego gola wbić jednak nie zdołał.
- Po zakończeniu sezonu może być wart kilka milionów euro - mówił jakiś czas temu trener Stokowiec, pytany o to, jak widzi przyszłość swojego podopiecznego. Jeśli Przybecki nie zwolni tempa, to latem będzie pierwszy w kolejce do opuszczenia Konwiktorskiej, prezes Ireneusz Król klubem wciąż bowiem niespecjalnie się przejmuje i po sezonie kolejna wyprzedaż wydaje się być nieunikniona. Ważne, by 22-latek uniknął urazów, bo to właśnie one spowodowały, że na ligowej arenie na dobre zabłysnął dopiero teraz, choć o jego nieprzeciętnym talencie mówiło się przy Konwiktorskiej już dużo wcześniej.