- Nie oszukujmy się - to nie był wielki futbol, ani reklama polskiej piłki - przyznał Tomasz Podgórski, oceniając wygrane przez Piasta 2:0 spotkanie przy Twardowskiego. Jeszcze dosadniejszego słowa użył Przemysław Pietruszka, dla którego mecz był po prostu: kopaniną.
- Nie gra się łatwo w temperaturze poniżej zera, w śniegu i silnym wietrze. Warunki bardzo przeszkadzały, a mimo tego uzyskaliśmy korzystny rezultat. W Szczecinie rozegraliśmy przełomowy dla tej rundy mecz. Wywalczyliśmy sobie prestiżowe zwycięstwo z drugim beniaminkiem i co za tym idzie - punkty - radował się kapitan Piasta.
Prowadzenie, które Piast wywalczył przed przerwą, było poważnie zagrożone w 49. minucie. Pogoń cieszyłaby się z wyrównania, gdyby Edi Andradina wykorzystał rzut karny. Andradina jednak spudłował.
- Był to przełomowy moment meczu, dla nas szczególnie szczęśliwy. Gdyby Edi trafił do siatki, to gospodarze uwierzyliby w siebie. Stało się jednak inaczej - żadnego punktu zwrotnego nie było, a nam udało się podwyższyć prowadzenie i do końca kontrolować przebieg spotkania. Schodząc do szatni z jednobramkową przewagą, zakładaliśmy sobie spokojne przetrwanie 5-10 minut otwierających drugą część. To okazało się trudne - wyjaśnił Podgórski.
Piast ugrał na Pomorzu pierwszy w rundzie komplet oczek. Jak silnego doda on gliwiczanom wiatru w żagle? - Jesienna wygrana ze szczecinianami zapoczątkowała serię czterech zwycięstw Piasta z rzędu. Czy dojdzie do powtórki? Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Koncentrujemy się na nadchodzącym boju z Lechią. Przed nami fajny tydzień przygotowań, a nasza siła po powrocie kontuzjowanych i dołączeniu Marcina Robaka będzie jeszcze większa.