Łukasz Fabiański po raz ostatni pojawił się w składzie Arsenalu Londyn w lutym 2012 roku. Później Arsene Wenger nie stawiał na niego, a i kontuzje przeszkadzały mu w grze. Francuz zawsze powtarzał, że nigdy nie pracował z tak dobrym bramkarzem. Jednak świetną dyspozycję Fabiański nie mógł przenieść z treningów na mecz i spalał się psychicznie. Częste błędy sprawiły, że spadł w klubowej klasyfikacji bramkarzy na trzecie miejsce.
W ostatnich tygodniach nie najlepiej prezentował się Wojciech Szczęsny. Wenger postanowił dać mu odpocząć od razu zaznaczając, że dla niego nadal jest numerem jeden. Tymczasem Fabiański przeciwko Bayernowi spisał się bez zarzutu. Był bezbłędny oraz widać było u niego wielką złość, gdy obrońcy mylili się. To nowość, ponieważ takiego Fabiańskiego kibice Arsenalu nie pamiętają.
Po spotkaniu z Bayernem Arsene Wenger przyznał: - Nigdy nie wiadomo czy staniesz się pierwszym bramkarzem, nie oceniamy tego po jednym występie. Wczoraj Łukasz poradził sobie bardzo dobrze i możemy mu jedynie pogratulować.
Najwyraźniej sam Francuz nie do końca wierzył, że Fabiański potrafi kierować defensywą w meczu o tak wysoką stawkę. Może uznał, że i tak już nie ma nic do stracenia skoro jego kontrakt za kilka miesięcy wygasa i nie był wobec tego pod presją.
Przed Arsenalem bardzo ważny pojedynek ze Swansea City. Czy Fabiański ma szansę na dłużej utrzymać się między słupkami Kanonierów? Całkiem możliwe.