Krakowianie w rewanżu musieli odrobić straty z pierwszego meczu, który przegrali 1:2, ale w drugim spotkaniu to sami musieli gonić wynik, przegrywając 0:1, 1:2 i 2:3.
- Przegraliśmy naszą jedyną furtkę do europejskich pucharów i zanosi się na to, że w kolejnym sezonie Wisła będzie pozbawiona tych rozgrywek. Było nas stać na zwycięstwo dające awans, ale druga bramka dla Śląska pogrzebała wszystkie nadzieje - mówi Wilk.
Wisła znów podobnie jak dwa spotkania wcześniej straciła bramkę po stałym fragmencie gry. To prawdziwa pięta achillesowa krakowian. - Wiele można sobie mówić, wiele można sobie powtarzać, ale to trzeba zawsze przekładać na boisko. Mamy problemy ze stałymi fragmentami gry - przyznaje pomocnik Białej Gwiazdy.
Porażka ze Śląskiem była dla wiślaków już czwartą z rzędu. - Trudne, ale to jest sport i jeśli ktoś chce uczestniczyć w zawodowym sporcie, to musi się sobie radzić z takimi sytuacjami. Nie ma innego wyjścia. Po to jesteśmy, żeby w takich chwilach się podnieść i grać dalej. To boli. To boli - stawać przed państwem i spowiadać się z tych samych rzeczy. Nie można nam odmówić zaangażowania, każdy walczy, ale zawsze gdzieś na ułamek sekundy się zagapimy i rywale strzelają bramkę, a nam to przychodzi z wielkim trudem - mówi Wilk, a zapytany o to, czy zespół jest bardziej zły, czy bardziej zrezygnowany, odpowiada: - Jesteśmy zrezygnowani. To jest niepokojące. Nie ma wyjścia z tej sytuacji.
Co teraz z Wisłą? Czy to koniec zespołu w tym kształcie? - To już nie do mnie należą takie decyzje. Moim obowiązkiem jest gra w tych meczach, do których wyznaczy mnie trener i dawać z siebie wszystko. Zostało kilka spotkań do końca sezonu i musimy je rozegrać w dobrym stylu.
Wilk równie dyplomatycznie odpowiedział na pytanie o to, czy zastanawiał się już nad swoja przyszłością w Krakowie: - To jeszcze nie ten czas. Przegraliśmy ze Śląskiem, sezon trwa, do końca jest kilka kolejek, a my mamy dla kogo grać. Kibice zachowali się bardzo fajnie i dla nich warto dawać z siebie wszystko. Może damy im jakąś namiastkę radości?