Kluczowa dla rywalizacji okazała się 16. minuta. Gospodarze ucięli sobie drzemkę w bocznym sektorze boiska i po aucie pozwolili wbiec w szesnastkę Grzegorzowi Lechowi. Ten miał wystarczająco dużo czasu, aby wypatrzeć i obsłużyć podaniem stojącego na dwunastym metrze Pawła Piceluka. Napastnik dołożył stopę i skierował piłkę od słupka do siatki.
- Stomil zbudował w tym meczu nawet nie akcję, a pół akcji, po której piłka wturlała się do bramki - ocenił na gorąco obrońca Floty Świnoujście, Radosław Jasiński. I faktycznie, olsztynianie nie stwarzali sobie czystych sytuacji podbramkowych, z drugiej strony - do 60. minuty górowali nad świnoujścianami zaangażowaniem, pomysłem na grę i konsekwencją.
- Przed przerwą kontrolowaliśmy grę, utrzymywaliśmy się przy piłce, a bramkę zdobyliśmy po ćwiczonym przez nas schemacie rozegrania autu. Z tego wszystkiego możemy być zadowoleni - zaznaczył Paweł Kaczmarek ze Stomilu Olsztyn.
Flotę było stać w tym czasie na dwie akcje, które mógł skutecznie sfinalizować Sebastian Olszar. W 39. minucie pomocnik nie spojrzał w poszukiwaniu lepiej ustawionych partnerów i z ostrego kąta kropnął daleko od słupka. Po przerwie dostał piłkę jak na tacy od Arkadiusza Aleksandra, ale spudłował z 12. metra.
Kibice ze Świnoujścia gwizdali coraz częściej, część z nich co rusz wzywała następnego zawodnika do opuszczenia boiska. Dużymi brawami nagrodzili natomiast decyzję Tomasza Kafarskiego, który wprowadził na boisko Charlesa Nwaogu. Nigeryjczyk poprowadził Flotę do jedynego w rundzie zwycięstwa z Arką, także w sobotę wniósł na murawę nieco ożywienia. W 83. minucie oddał groźne uderzenie, które z trudem wyłapał Piotr Skiba.
Negatywnym bohaterem końcówki został Sebastian Tarnowski. Sędzia ani razu nie zdecydował się przyznać gospodarzom rzutu karnego, choć w przynajmniej dwóch sytuacjach miał ku temu podstawy.
W 89. minucie wydawało się, że Rafał Remisz zagrał ręką w polu karnym, jednak arbiter podyktował tylko rzut wolny z linii pola karnego. Następnie w szesnastce ostro powstrzymywany był Charles Nwaogu. Po ostatnim gwizdku arbitrom mocno oberwało się słownie od jednego z członków świnoujskiego sztabu.
Ostatecznie goście dowieźli skromne prowadzenie do końca i mogli zatańczyć pod sektorem ze swoimi fanami. Flota nie potrafi nawiązać do wyników z jesieni i ich plan wywalczenia awansu wydaje się coraz mniej realny. Po ostatnim gwizdku gospodarze nie kryli wściekłości i rozgoryczenia.
Po meczu powiedzieli:
Trener Stomilu Olsztyn Zbigniew Kaczmarek: Nie przyszło nam to zwycięstwo łatwo. Wyrwaliśmy je z gardła Flocie, która była bardzo zdeterminowana. Dlatego dało nam ono wiele radości. Staraliśmy się na trudnym terenie grać w piłkę, nie zawsze nam to wychodziło. Jestem pełen podziwu dla chłopaków, którzy potrafili wykrzesać z siebie maksimum sił i w nagrodę otrzymali punkty.
Trener Floty Świnoujście Tomasz Kafarski: Stomil od początku kontrolował grę. Zapomnieliśmy wszystko, co robiliśmy na treningu i co mówiliśmy sobie przed meczem. W drugiej połowie walczyliśmy do końca, ale zabrakło klarownych sytuacji podbramkowych. Porażka boli, ale mam nadzieję że się po niej podniesiemy.
Flota Świnoujście - Stomil Olsztyn 0:1 (0:1)
0:1 - Paweł Piceluk 16'
Składy:
Flota: Grzegorz Kasprzik - Michał Stasiak, Ivan Udarević (46' Krzysztof Bodziony), Piotr Kieruzel, Radosław Jasiński, Patryk Fryc, Marek Niewiada, Ensar Arifović (63' Charles Nwaogu), Sebastian Olszar, Bartosz Śpiączka (79' Bartłomiej Niedziela), Arkadiusz Aleksander.
Stomil: Piotr Skiba - Janusz Bucholc (46' Andrzej Niewulis), Paweł Baranowski, Rafał Remisz, Kamil Hempel, Łukasz Suchocki (90+2' Michał Glanowski), Łukasz Jegliński, Paweł Głowacki, Grzegorz Lech, Paweł Kaczmarek, Paweł Piceluk (69' Tomasz Strzelec).
Żółte kartki: Ivan Udarević, Piotr Kieruzel, Marek Niewiada (Flota) oraz Piotr Skiba, Paweł Głowacki, Andrzej Niewulis (Stomil).
Sędzia: Sebastian Tarnowski (Wrocław).
Widzów: 1000.