O rehabilitacji
- Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku - mówi w rozmowie ze Sportowymi Faktami Andrzej Niedzielan. - Jestem z zespołem na obozie w Hiszpanii i normalnie trenuję z piłką. To nie są jeszcze treningi z pełnym obciążeniem, ale takie delikatne wprowadzenie do normalnych zajęć. Zaczynam biegać już po trawie a nie jak do tej pory na bieżni. Biegam sporo, kilka serii dziennie. Pomału musze zacząć robić już coś z futbolówką na zielonej murawie, żeby spokojnie adaptować te kolano.
Rehabilitacja 28-letniego zawodnika trwa już szósty miesiąc. Jeżeli wszystko pójdzie po myśli piłkarza i sztabu szkoleniowego Wisły, to kibice już w marcu zobaczą "Wtorka" w spotkaniach Orange Ekstraklasy. - To jest kolano. Musimy na nie patrzeć jak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień będzie się prezentować, jak przyjmuje obciążenia treningowe. Myślę, że jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to w niedługim czasie jestem w stanie trenować na maksa z drużyną. A od tego krok żeby wejść w mecz. To może być kwestia trzech tygodni zanim wejdę w normalny rytm treningowy. Na siłę nic nie można robić, bo tu się nic nie przyśpieszy a i krzywdę można sobie zrobić. Ale chyba tak jak zakładaliśmy, czyli marzec. Jest to realne - zapewnia.
O Kosowskim, Krzynówku i Matusiaku
W tym samym czasie, kiedy Niedzielan przechodził z NEC Nijmegen do Wisły, do zespołu trenera Macieja Skorży dołączył Kamil Kosowski. Ten drugi w Krakowie długo jednak miejsca nie zagrzał i po kilku miesiącach negocjacji w sprawie nowego kontraktu zdecydował się rozwiązać kontrakt i wybrał grę w II lidze w Hiszpanii. Co o odejściu jednego z liderów Wisły sądzi napastnik? - Na pewno szkoda, że Kamil nas opuścił. Był na pewno ważnym zawodnikiem zespołu. Nie dogadał się jednak w sprawie pieniędzy i już go nie ma. Ale są inni zawodnicy, którzy są w stanie ciągnąc ten wózek. Nie powinniśmy ciągle robić z tego wielkiej tragedii i rozpaczać, że "Kosy" z nami już nie ma. Jest na przykład Rafał Buguski, który jest w świetnej dyspozycji. Mam nadzieję, że Rafał pokaże, na co go stać i godnie zastąpi Kamila - komplementuje kolegę.
Wisła od kilku tygodni stara się pozyskać z niemieckiego VFL Wolfsburg pomocnika reprezentacji Polski Jacka Krzynówka, który miałby zastąpić właśnie Kosowskiego. Kiedy wydawało się, że temat upadł, bo 31-letni zawodnik dogadał się z Herthą media podały informację, że doświadczony zawodnik jednak w Berlinie nie zagra. Jak wiadomo, okno transferowe z zachodnich klubach europejskich zamknęło się 31 stycznia i jeżeli pomocnik chce regularnie grać musi myśleć o przenosinach na wschód. A na dzień dzisiejszy jedynym klubem zainteresowanym jego usługami jest Wisła. Zdaniem Niedzielana transfer jest możliwy, choć tylko teoretycznie. - Możliwość sprowadzenia Krzynówka jest zawsze. Gdyby ten transfer doszedł do skutku, to byłby to największy hit ostatnich lat, a może nawet w historii polskiej piłki. Jacek jest świetnym zawodnikiem i grać z nim to przyjemność. Gdyby przyszedł, to na pewno naszej drużynie by się przydał. Ale można gdybać. Już był dogadany z Herthą, ale Maghat zrobił co zrobił i z transferu nici. Dlatego sami widzicie, takie jest życie piłkarza. Dopóki nie podpiszesz kontraktu, to nie powinieneś mówić, że na pewno gdzieś zagrasz. Prawda jest, że Wisła jest nim zainteresowana, ale od zainteresowania do konkretów jeszcze bardzo daleka droga - przekonuje.
W ostatnich dniach na powrót do kraju zdecydował się za to inny piłkarz, Radosław Matusiak. "Matugol" występujący tak jak kiedyś Niedzielan w lidze holenderskiej postanowił na pół roku wrócić do Polski, by odbudować formę na Mistrzostwa Europy. Kiedy wydawało się, że Matusiak podpisze umowę z Bełchatowem, to jego ojciec - menedżer - nie doszedł do porozumienia z działaczami GKS i zerwał negocjacje. Możliwe, że były piłkarz Palermo zagra w którymś z klubów: Legia - Korona - Wisła. Co o nieudanej przygodzie z Eredivisie i wypożyczeniu Matusiaka z Heerenven do Polski sądzi napastnik Wisły? - W Holandii poszło mu średnio. Nie wygrał rywalizacji i miał małe szanse na grę. No i wrócił do Bełchatowa. Posunięcie na pewno zaskakujące, ale dzięki temu liga będzie ciekawsza - mówi. - Kiedy Matusiak szedł do Heerenven mówiłem, że będzie miał bardzo ciężko, bo to naprawdę mocny klub. O rywalizacji z Alvesem nie było mowy, bo to jedne z najlepszych strzelców Europy. Poza tym Holandia od dawna słynie ze świetnego szkolenia młodzieży. W Heerenven jest 10 czy 15 chłopców, którzy mają po 17, 18, 19 lat i są reprezentantami swoich krajów! Konkurencja jest ogromna. Tam nie ma tak jak u nas, że jest 24 zawodników pierwszego zespołu i koniec. Tam w zespołach, takiej naszej Młodej Ekstraklasy gra kilkunastu świetnych małolatów. Oni naciskają, bo chcą grać w pierwszej drużynie. Mówiłem na początku, że będzie mu się ciężko przebić. Zdecydował się na transfer, ale nie powiodło mu się - wyjaśnia piłkarz.
O karierze w Nijmegen i kontrakcie z Herthą
A co Niedzielan sądzi o swoim pobycie w Holandii? Jako zawodnik średniego NEC Nijmegen w 80 meczach do siatki rywali trafiał 20-krotnie. - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale ja trafiłem do dużo słabszego zespołu. Przeważnie środek tabeli był naszym szczytem marzeń. Teraz w Nijmegen jest jeszcze gorzej niż wtedy, kiedy ja tam grałem. Swoje bramki strzeliłem i bilans nie wygląda najgorzej. Napastnikowi musi jeszcze ktoś dograć piłkę. A tam obrońcy grali tzw. dzidy a ja miałem się ścigać i strzelać po trzy bramki w meczu. Takie było ich myślenie, że jak ja jestem szybki, to tak jak Ronaldinho będę od połowy boiska kiwać i strzelać gole. A muszą być zawodnicy ograni, z pojęciem, którzy tą piłkę ci dograją. Coś zrobiłem, ale ile tak można - przekonuje Niedzielan. - Z drugiej strony niemal na całym świecie jest tak, że obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy niż zawodnik z kraju, z którego pochodzi drużyna. Dlatego Polakom ciężko się przebić w klubach europejskich. Wyjątkiem jest nasza liga. U nas myślą, że jeżeli ktoś jest Brazylijczykiem, to od razu potrafi grać. Ja przez 3 i pół roku pokazywałem, że jestem lepszy. Grałem nawet wtedy, kiedy trenerzy mnie nie lubili. Nie powiem, że mi nie poszło. Ale nie powiem też, że jestem super zadowolony. Jakoś się tam trzymałem i w każdym sezonie te kilka bramek zdobywałem - opisuje swoją przygodę z Eredivisie.
Mało kto wie, że w przeszłości Niedzielan był już jedną nogą w Hercie Berlin. - Praktycznie byłem zawodnikiem Herthy Berlin. Miałem kontrakt już na stole, ale nie podpisałem go. Oni chcieli, żebym poczekał do lata, a ja nie chciałem czekać. Przyszła propozycja z Nijmegen a oni mnie bardzo chcieli. Zgodziłem się, pograłem a teraz jestem w Krakowie i nie płaczę (śmiech) - zdradza.
O szansie na mistrzostwo i reprezentacji
Większość fachowców w kraju twierdzi, że Wisła już może czuć się Mistrzem Polski. Jeżeli zespól krakowianie dociągną przewagę do końca zagrają ponownie o Ligę Mistrzów. - Niby witamy się z Ligą Mistrzów, ale różnie w życiu bywa. Mam nadzieję, że nasza przewaga jest bezpieczna i wierzę, że mamy na tyle doświadczony zespól, że zdołamy się obronić przed atakami Legii czy Lecha. Wierze, że zdobędziemy mistrzostwo Polski i z powodzeniem zagramy o Ligę Mistrzów. Liczę też, że w tych triumfach pomogę chłopakom - wyraża swoje nadzieje.
Czy piłkarz liczy na wyjazd na Mistrzostwa Europy do Austrii i Szwajcarii? - Moim najbliższym celem jest wyjście na boisko i zagranie w meczu 90 minut. Teraz nie myślę o innych celach. Wyjść, zagrać dobre 90 minut. To teraz najważniejsze. Rozmawiając o Mistrzostwach Europy mówimy o Mount Evereście. ja nawet nie liczę na wyjazd. Ja jestem człowiekiem dużej wiary, ale będzie ciężko. Dla mnie najważniejsze to wrócić na boisko i grać. Wszystko może się zdarzyć, ale dla mnie reprezentacja to temat nie na tą chwilę - kończy Niedzielan.