Po pierwszym meczu finału Pucharu Polski zdecydowanym faworytem do zgarnięcia trofeum jest Legia Warszawa. Podopieczni Jana Urbana we Wrocławiu zwyciężyli 2:0, a drugie spotkanie odbędzie się na Łazienkowskiej 3. Mistrzowie Polski muszą więc odrobić dwa gole na terenie rywala. To jest wykonalne, ale na pewno nie będzie sprawą łatwą.
Zdobywca Pucharu Polski ma zagwarantowany udział w europejskich pucharach. Gdyby Śląskowi nie udało się zdobyć tego trofeum, a mistrzostwo Polski wywalczyłaby Legia, to wtedy w Europie, niezależnie od miejsca zajętego w ligowej tabeli, będą mogli się pokazać wrocławianie. W ostatniej kolejce sezonu w T-Mobile Ekstraklasie Legia podejmować będzie właśnie zespół WKS-u i paradoksalnie wrocławianom będzie mogło opłacać się przegrać w tej potyczce. To na razie tylko założenia czysto hipotetyczne, ale kto wie, jak potoczą się rozgrywki ligowe. - Wiedzieliśmy o takiej sytuacji, że Śląsk może dopingować Legię. Nie raz się zastanawiałem, że może być taka sytuacja, że ktoś odpuści mecz. Czy mam przegrać i grać w pucharach czy odwrotnie? Trudny wybór. Myślę, że Śląsk na pewno chciałby grać w pucharach. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, nie wiem jak się zachowają - skomentował Jan Urban.
Gdyby bowiem aktualni jeszcze mistrzowie Polski udziału w pucharach po rozgrywkach ligowych nie mieli zapewnionego, to mistrzostwo dla Legii byłoby im na rękę. Kto jednak wie jak potoczy się drugie finałowe spotkanie w Pucharze Polski. A może to podopieczni Stanislava Levego zdobędą to trofeum? - Absolutnie nie jedziemy do Warszawy na wycieczkę. To piłka nożna, nie z takich opresji inne drużyny już wychodziły, a my pokazaliśmy już w przeszłości, że potrafimy grać na Legii. Mam nadzieje, że środowe spotkanie nie będzie meczem, który musi się tylko odbyć, a faktycznie nawiążemy z Legią wyrównaną walkę - podkreśla Tadeusz Socha, obrońca WKS-u.