- To było wejście smoka. Cieszę się, że przy stanie 0:0 dostałem szansę od trenera. Udało mi się zdobyć pierwszego gola, a kolejne wpadały już po kontrach, które wyprowadzaliśmy. Przyznam, że przy pierwszej bramce myślałem, że jestem na spalonym i uderzałem sytuacyjnie. Nie udało mi się do końca czysto trafić w piłkę, ale najważniejsze, że znalazłem drogę do siatki - powiedział po meczu Daniel Mąka.
Wynik 4:0 nie do końca oddaje obraz gry, bowiem goście zaczęli zdobywać bramki dopiero w drugiej połowie, wcześniej napotykając na duży opór bytomian. - Gospodarze starali się jak mogli, choć z drugiej strony już przed przerwą kilka razy umieściliśmy piłkę w bramce, ale sędzia odgwizdywał spalone. Nie będę jednak oceniać tych sytuacji, poza tym nie wiadomo, jak bramkarz zachowywałby się, gdyby chorągiewka sędziego nie była już w górze. Być może wówczas broniłby te strzały i gole wcale by nie padły - zauważył 20-letni zawodnik.
Napastnik Czarnych Koszul przyznał, że do sobotniego meczu z Polonią Bytom nigdy w karierze nie ustrzelił jeszcze hat-tricka. - Do tej pory nigdy nie udało mi się zdobyć nawet dwóch goli w jednym meczu. Jak trafiałem do siatki, to tylko raz. Tym bardziej więc mam powody do zadowolenia. Mimo wszystko jednak nie jestem pewny miejsca w podstawowym składzie. Cały czas ostro trenuję, a decyzja zależy wyłącznie od trenera.
Czy w warszawskiej drużynie istnieje jeszcze podział na byłych piłkarzy Groclinu i II-ligowej Polonii? - Nie ma żadnych podziałów. Nikt już nie rozpamiętuje przeszłości. Teraz stanowimy jedną nową drużynę i wszyscy dążymy do osiągnięcia wspólnego celu. Zresztą przy moich bramkach asystowali byli zawodnicy Groclinu, więc widać, że na boisku współpraca układa nam się bardzo dobrze - zakończył Mąka.