Stanislav Levy: To są pozoranci!

Stanislav Levy był wściekły na piłkarzy WKS-u, gdy ci stracili gola w doliczonym czasie. Schodząc do szatni trener rzucił: To nie jest drużyna, to są pozoranci. Wcześniej zniszczył swoją marynarkę.

Śląsk Wrocław w bardzo ważnym dla układu tabeli spotkaniu przegrał z Piastem Gliwice. Podopieczni Stanislava Levego jako pierwsi objęli prowadzenie, potem co prawda stracili gole, ale doprowadzili do remisu i grali w przewadze jednego zawodnika. Już w doliczonym czasie gry decydującą akcję przeprowadzili gliwiczanie i to oni odnieśli zwycięstwo. W momencie, gdy Śląsk stracił gola, we wściekłość wpadł Stanislav Levy, który najpierw zniszczył swoją marynarkę, potem pięścią uderzył jeszcze w ławkę rezerwowych, a schodząc do szatni mruczał: To nie jest drużyna, to są pozoranci.

- Graliśmy z dobrym zespołem, który obecnie znajduje się na trzecim miejscu w tabeli. Tak jak przewidywałem, to było dla nas bardzo trudne spotkane. Mieliśmy sporo sytuacji i przewagę zawodnika, ale tego nie wykorzystaliśmy - skomentował już na spokojnie szkoleniowiec wrocławskiej ekipy. W niedzielnym spotkaniu dwa gole strzelił też Dalibor Stevanović, który wcześniej był ogromnie krytykowany. Były to jego pierwsze trafienia w T-Mobile Ekstraklasie. - Stevanović strzelił już bramkę w Pucharze Polski. Jest dla drużyny ważnym zawodnikiem. Wiedziałem to cały czas i dlatego on grał. Kompletnie się nie zgadzałem z krytyką co do jego osoby. To nie był pierwszy mecz, w którym udowodnił swoją jakość - podkreślił Czech.

Jak się okazuje, trener Śląska w trakcie spotkania musiał z konieczności dokonać roszad w składzie. Zmiennicy najlepszego meczu jednak nie rozegrali. - Marcin Kowalczyk już w przewie zgłaszał zmianę, Rafał Grodzicki też miał problemy zdrowotne. Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie Mariusza Pawelca, a nie Marka Wasiluka, bo mieliśmy na uwadze to, że piłkarze Piasta są szybcy. Ta bramka to nie tylko wina obrońców, akcja zaczęła się jeszcze na połowie rywali. Nie można tracić goli po takich błędach w końcówce meczu. To niemożliwe, żeby w 94. minucie pozwolić na taki kontratak. To po prostu niewiarygodne - wyjaśniał trener. A to właśnie Mariusz Pawelec w decydującej akcji meczu dał się ograć zawodnikowi Piasta.

Stanislav Levy wynikiem niedzielnego meczu był zdruzgotany. - Jestem załamany nie tylko wynikiem, ale też tym, że po tylu okazjach, jakie mieliśmy, strzeliliśmy tylko dwa gole. Mieliśmy grać bokami, stwarzać kolejne sytuacje, bo kontrolowaliśmy przebieg meczu - podsumował szkoleniowiec.

Źródło artykułu: