- Miło było wrócić do stolicy Wielkopolski i spotkać się z ludźmi, których dobrze znam. Za każdym razem przyjeżdżam tu z sentymentem. Nie może być inaczej. Pamiętam wspaniałą atmosferę i sukcesy. To one spowodowały, że dostawałem później atrakcyjne oferty - powiedział Bogusław Baniak.
- Dziś pracuję w Miedzi, dlatego mam nadzieję, iż wszyscy rozumieli, że zależało mi właśnie na jej zwycięstwie. Faktem jest jednak, że przegrywaliśmy już 0:2 i w sercach kibiców Warty pojawiła się nadzieja na zwycięstwo. My zaczęliśmy grać dopiero jak nam się "dupki" zapaliły. To na pewno duży minus, o który mam pretensje do zespołu - dodał "Bebeto".
Doświadczony szkoleniowiec nie ukrywa, że był w sobotę rozdarty. - Remis mnie nie zadowolił, ale z drugiej strony cieszę się, że zieloni wciąż walczą o utrzymanie. Grają ambitnie i choć czasami brakuje zdrowia, to serca im odmówić nie można. Teraz przed nimi decydujący mecz z Okocimskim. Całe szczęście, że to nie ja trzymam w rękach topór, który mógłby strącić Wartę do II ligi. Życzę temu klubowi, jego kibicom, sponsorom, żeby pozostał na zapleczu ekstraklasy, bo po prostu na to zasługuje. Jego problemy nie są aktualnie moimi, ale też to przeżywam i bardzo współczuję. Trzymam kciuki, by w Brzesku wszystko potoczyło się po myśli poznaniaków - zakończył Baniak.