Korona poległa w Opolu (relacja)

- Gdyby nie dobra gra Radka Cierzniaka to ponieślibyśmy tutaj sromotną porażkę. Jeżeli ktoś przed rozpoczęciem meczu Odry Opole z faworyzowaną Koroną Kielce powiedziałby, że takie słowa po zakończeniu pojedynku padną z ust Włodzimierza Gąsiora pewnie zostałby uznany za szaleńca. Tak się jednak stało, bo świetnie dysponowani niebiesko-czerwoni nie dali gościom najmniejszych szans i po golach Marcina Józefowicza i Michała Filipowicza przerwali zwycięską serię złocistokrwistych.

Mateusz Dębowicz
Mateusz Dębowicz

Sobotni mecz zaczął się dla kielczan, którzy wygrali pięć ostatnich spotkań, w najgorszy możliwy sposób. Już w 1. minucie meczu piłka po dośrodkowaniu z prawego skrzydła znalazła się u Marcina Józefowicza, a najlepszy strzelec opolan w swoim stylu strzałem głową pokonał Radosława Cierzniaka. - Zdecydowanie ta bramka była najważniejszym momentem meczu. Ułożyła nam mecz i mogliśmy spokojnie czekać na kontry - mówił po spotkaniu golkiper Odry Marcin Feć. Szybko stracona bramka nie podłamała jednak kibiców gości, którzy w liczbie 500 zjawili się na stadionie przy ul.Oleskiej bez przerwy głośno dopingując swój zespół. Piłkarze obu drużyn odwzajemnili się natomiast fanom stwarzając emocjonujące widowisko na murawie.

Chwilę po zdobyciu bramki, opolanie mogli powiększyć swoje prowadzenie. Po koronkowej akcji niebiesko-czerwonych w sytuacji sam na sam z Cierzniakiem znalazł się Tomasz Copik, ale bramkarz Korony nogami obronił strzał rosłego pomocnika i wyszedł z tej sytuacji obronną ręką. W rewanżu na bramkę gospodarzy uderzał Mariusz Zganiacz, a do piłki źle sparowanej przez Marcina Fecia dopadł Ernest Konon. Napastnik gości nie potrafił jednak umieścić piłki w siatce i jego lekki lobik minął słupek.

Piłkarze obu drużyn wkładali w mecz wiele walki i ambicji. W środku pola trwała zażarta walka, pod bramkami często dochodziło do groźnych sytuacji, ale napastnicy nie potrafili oddać dobrego strzału. Najczęściej przeszkadzali im w tym obrońcy, jak w 20. minucie, kiedy Pape Samba Ba ofiarną interwencją naprawił błąd Fecia i zatrzymał Konona.

Piłkarze Korony atakowali chcą jak najszybciej zmienić niekorzystny dla siebie wynik meczu. Jeszcze w trakcie pierwszej połowy trener kielczan zdecydował się na wzmocnienie siły ofensywnej swojego zespołu i w miejsce Zganiacza posłał do boju swojego jokera - Piotra Gawęckiego. Opolanie czekali na okazje do kontry. Dogodna szansa pojawiła się w 31. minucie, ale po dobrej akcji aktywnego Filipowicza Marcin Rogowski zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.

Do końca pierwszej połowy na boisku kibice oglądali już mecz walki z kilkoma próbami strzałów i zagrożenia bramce rywali. Druga odsłona miała przynieść o wiele więcej emocji.

Najpierw oba zespoły wymieniły po kilka ciosów, ale ani strzały Ediego, ani Filipowicza nie były w stanie zaskoczyć bramkarzy, a szarżę Gawęckiego zatrzymał Feć. Wszystko zapewne trwałoby tak w najlepsze, ale w 57. minucie szanse Korony na podtrzymanie dobrej passy znacząco zmalały. Za brutalny faul na Arturze Monasterskim czerwoną kartę zobaczył Marek Szyndrowski i przegrywający kielczanie musieli sobie radzić w dziesięciu.

Pomimo straty jednego zawodnika blisko szansy bramkowej był ponownie Konon, ale mimo zbyt słabego podania głową od Marcela Surowiaka opolski golkiper uprzedził piłkarza gości. O wiele więcej szczęścia miał za to w 64. minucie najlepszy piłkarz Odry w sobotnim meczu – Michał Filipowicz.

Z lewej strony celnie dośrodkował wprowadzony chwilę wcześniej za kontuzjowanego Monasterskiego Madrin Piegzik. Lecącą piłkę głową na środek pola karnego zgrał Józefowicz, a wypożyczony z Piasta Gliwice piłkarz pięknym strzałem przewrotką podwyższył prowadzenie opolan. -W sumie nigdy nie udało mi się strzelić tak ładnego gola. Gdybym czekał na to, że piłka spadnie na ziemię rywal zdążyłby mnie zablokować, dlatego zdecydowałem się uderzać w ten sposób - stwierdził po meczu strzelec gola, którego spokojnie można zaliczyć do tych z kategorii "stadiony świata".

Strata zawodnika i kolejnego gola podłamały kielczan i od tej na boisku dominowała Odra. Szansę po niepotrzebnym wyjściu Fecia miał wprawdzie , ale nie trafił do właściwie pustej bramki. W odpowiedzi w barwach niebiesko-czerwonych strzałów próbowali Marek Tracz, Uchenna i Copik, ale nie znalazły one drogi do siatki.

Najciekawiej było jednak w doliczonym czasie gry. Sędzia Szymon Marciniak doliczył aż sześć minut, które miały się okazać prawdziwą walką o przetrwanie dla podopiecznych Włodzimierza Gąsiora. Na szczęście dla gości wybornych okazji bramkowych nie wykorzystali Tracz i Piegzik, a strzał Surowiaka z rzutu wolnego Cierzniak świetnie sparował na rzut rożny.

- Ten mecz - można powiedzieć - wygrała drużyna, która bardziej chciała wygrać - mówił po spotkaniu trener Andrzej Prawda. Rzeczywiście opolanie zagrali w sobotę swoje najlepsze spotkanie od wielu miesięcy i sensacyjnie pokonali faworyzowaną Koronę. Zwycięstwo nad spadkowiczem pozwoliło opolanom na podtrzymanie serii ośmiu pojedynków bez porażki i oddalenie się od strefy spadkowej. Kielczanie natomiast po sobotniej porażce nie imponują bilansem pięciu zwycięstw i czterech przegranych, jaki widnieje w tabeli. Aby myśleć o powrocie do Ekstraklasy złocisto-krwiści nie mogą już sobie pozwalać na takie wpadki.

Odra Opole – Korona Kielce 2:0 (1:0)
1:0 - Józefowicz 1’
2:0 - Filipowicz 64’

Składy:

Odra Opole: Feć - Felipe, Ganowicz (79' Karasiak), Surowiak, Samba Ba - Rogowski, Copik, Tracz, Monasterski - Józefowicz, Filipowicz (88’ Uchenna).

Korona Kielce: Cierzniak - Szyndrowski, Nawotczyński, Markiewicz, Bednarek - Kiełb, (46' Michałek), Wilk (77’ Hernani), Zganiacz (Gawęcki 33'), Sobolewski - Andradina, Konon.

Żółte kartki: Copik, Monasterski, Feć, Filipowicz (Odra) oraz Wilk, Szyndrowski , Andradina (Korona).

Czerwona kartka: Marek Szyndrowski (Korona).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 3500.

Najlepszy piłkarz Odry: Marcel Surowiak.

Najlepszy piłkarz Korony: Radosław Cierzniak.

Piłkarza meczu: Michał Filipowicz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×