W ostatecznej rozgrywce Canarinhos pokonali La Furia Roja aż 3:0, wzbudzając euforię swoich kibiców i powszechny podziw wśród obserwatorów. - Trzeba przyznać, że w finale Brazylijczycy zagrali imponująco. Podkreślam doskonałą pracę Luiza Felipe Scolariego, który scalił drużynę. Poza tym przez cały turniej praktycznie nie dokonywał zmian w składzie. Tym bardziej należą mu się słowa uznania - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Maciej Skorża.
Czy zdaniem byłego trenera m. in. Wisły Kraków i Legii Warszawa gospodarze przyszłorocznego mundialu utrzymają wysoką formę? W tym kraju sukcesem będzie przecież tylko mistrzostwo świata. - Teraz Brazylia spisała się świetnie, ale rok to naprawdę sporo. Musimy pamiętać, że ci piłkarze w ogóle nie będą rozgrywać spotkań o stawkę. Czekają ich tylko potyczki towarzyskie. To może mieć niebagatelny wpływ na dyspozycję drużyny.
Bardzo słabo w starciu finałowym zaprezentowali się Hiszpanie. Porażka 0:3, a także jej styl to duże zaskoczenie in minus jeśli chodzi o podopiecznych Vicente del Bosque. - Byli wyraźnie słabsi od Brazylii, zresztą cała impreza w ich wykonaniu to nie był poziom, do jakiego przyzwyczaili. Gdzie szukać powodów? Pamiętajmy, że wielu piłkarzy tej ekipy okres świetności ma już za sobą. Podobnie jest zresztą w Barcelonie, a przecież właśnie ten klub dostarcza najwięcej zawodników do drugiej linii reprezentacji - zaznaczył Skorża.
Czy Hiszpanów w obecnym zestawieniu personalnym stać zatem na obronę tytułu wywalczonego w 2010 roku na stadionach Republiki Południowej Afryki? - Na pewno mogą grać lepiej niż w Pucharze Konfederacji. Mimo wszystko uważam, że jeśli na mundialu dojdzie do ich starcia z Brazylią, to będzie ono wyglądać inaczej niż finał zakończonego w niedzielę turnieju. Nie możemy zapominać, że jakby nie patrzeć, dla gospodarzy mecz ułożył się znakomicie. Bramka Freda już w 2. minucie znacznie ułatwiła im zadanie. Hiszpanie muszą jednak pomyśleć nad poprawą gry w ataku. To ich główny problem, bo ani David Villa, ani Fernando Torres nie dają obecnie gwarancji zdobywania bramek - zanalizował.
W opinii Skorży udaną imprezę mają za sobą Włosi, mimo że zajęli tylko 3. miejsce. - Za rok będą należeć do faworytów mundialu, zakładając oczywiście, że się zakwalifikują, bo tego nie mogą być jeszcze pewni. Jeśli jednak pojadą do Brazylii, to widzę ich w pierwszej czwórce. Cesare Prandelli znakomicie wykorzystał Puchar Konfederacji i wyciągnął z niebo chyba najwięcej wniosków. Sprawdził kilku piłkarzy, przetestował nowe ustawienie z jednym napastnikiem i myślę, że te eksperymenty bardzo mu pomogą. Italia nie zdobyła Pucharu Konfederacji, ale na pewno wykonała krok do przodu.
Poza sprawami czysto sportowymi, duże emocje budzi też otoczka. Turniej rozgrywano przy powszechnych protestach ludności. Nawet byłe gwiazdy futbolu kwestionują zasadność organizowania przez Brazylię wielkich imprez, tłumacząc, że nakłady finansowe, jakich to wymaga, można przenieść na budowę mieszkań i poprawę warunków życia mieszkańców. - Patrząc okiem kibica, mistrzostwa świata w Brazylii to niesamowite święto. Nie możemy jednak pominąć aspektu społecznego i przejść obok tych wszystkich demonstracji obojętnie. Do mundialu pozostał rok. Mam nadzieję, że w tym czasie władze znajdą złoty środek i sytuacja się unormuje. Widzę pole do działania, bo w trakcie Pucharu Konfederacji dostaliśmy jasny sygnał, że nie wszystko jest w porządku - zakończył Skorża.