Podium nikogo nie usatysfakcjonuje - rozmowa z Wojciechem Cyganem, prezesem GKS-u Katowice

- Widziałem już w GieKSie takie nazwiska, które powinny całą ligę zmieść, nawet nie wychodząc na boisko - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Cygan, prezes GKS-u Katowice.

Marcin Ziach: Pana przypadek pokazuje, że droga z kuratora klubu do fotela prezesa do dalekich nie należy.
Wojciech Cygan

: Poświęciłem temu klubowi trzy ostatnie lata, z niedługą przerwą. Prawdę mówiąc będąc kuratorem nigdy nie myślałem o tym, że kiedyś zostanę prezesem GieKSy. Taką propozycję jednak otrzymałem, a ich się po prostu nie odrzuca. Z uwagi na to, że padła ona z bardzo wiarygodnych ust - zdecydowałem się ją przyjąć.

Na własne oczy obserwował pan wszelkie wzloty i upadki GKS-u Katowice. Dzisiaj ten klub jest silniejszy od tego, który ratował pan jako kurator?

- Nie chciałbym tego oceniać czy używać stwierdzeń, że przyszedł Cygan i nagle nastąpiła w klubie wielka rewolucja. Rewolucji nie ma i nie będzie. Klub ma dalej swoje problemy i nie chciałbym iść gdzieś w nutę hurraoptymizmu, że już biegniemy i widać bramy ekstraklasy. Na pewno patrząc na perspektywę tego co jest teraz, a z czym do czynienia mieliśmy jeszcze kilka miesięcy temu, progres jest widoczny. Nie tylko sportowo, ale też organizacyjnie i finansowo. W klubie zachodzi nie rewolucja, a ewolucja, która być może nie jest dynamiczna, ale stopniowo wyprowadza klub na prostą.

Runda wiosenna miała prawo rozbudzić apetyty kibiców. Była ona kapitalna, zważywszy na wydarzenia towarzyszące klubowi w ostatnich miesiącach.

- Czasami rozmawiając z chłopakami z drużyny używam słowa stabilizacja. Często wtedy odpowiadają mi uśmiechem, bo być może nie jest ona jeszcze na tym poziomie, na którym chłopcy by chcieli. Udało nam się jednak uzyskać zaczątki tej stabilizacji. Zachowaliśmy kręgosłup drużyny, udało nam się też ustabilizować skład sztabu szkoleniowego. Czy zakończy się to upragnionym przez wszystkich awansem na jubileusz klubu - chyba nikt nie wie. Pewne jest jedynie to, że jeżeli ta drużyna zostanie wzmocniona kilkoma wartościowymi zawodnikami, którzy podniosą rywalizację, na pewno wyjdzie nam to na dobre.

Coraz częściej słychać głosy, że chcąc robić stały progres - drużyna w tym sezonie musi stanąć przynajmniej na podium.

- Podium nikogo nie satysfakcjonuje, bo nie daje awansu (śmiech). Podejrzewam, że kibice używają skrótu myślowego, że interesują ich tylko dwa pierwsze miejsca na pudle. Przyznam, że z dużym zaciekawieniem obserwuję to, co się dzieje w różnych miastach. Obserwuję jak wygląda sytuacja w Niecieczy czy Gdyni, bo tam budują się naprawdę ciekawe zespoły. Nieprzewidywalne będą też GKS Bełchatów czy Miedź Legnica.

Jak okiem prezesa GieKSa wygląda na tle innych drużyn zaplecza elity?

- Na pewno jest w I lidze kilka zespołów, których ruchy kadrowe wskazują na to, że ewidentnie mierzą w awans do ekstraklasy. Zawodnicy, którzy nas wzmocnili też w dużej mierze nie są anonimowi, ale nazwiska nie grają. Ja już w GieKSie widziałem takie nazwiska, które powinny całą ligę zmieść, nawet nie wychodząc na boisko, a jednak tak nie było. Nie nazwiska grają, a wiele czynników, w tym także sprawy organizacyjne klubu czy atmosfera na trybunach. Trzeba poza tym mieć trochę szczęścia.

Od czego zatem będziecie warunkować wasze cele na przyszły sezon I ligi?

- W mojej opinii zawyrokuje początek ligi i jak uda nam się wyjść z bloków. Nie mamy startu łatwego, bo najpierw gramy wyjazd z Flotą Świnoujście, potem z Sandecją w Katowicach i wyjazdy do Brzeska i Bełchatowa. Jeżeli uzyskamy dobre wyniki w tych spotkaniach, to będziemy mogli myśleć o celach bardziej górnolotnych.

Zatem w połowie września można będzie znów usłyszeć "Ekstraklasa albo śmierć"?

- Na pewno z moich ust takie słowa nie padną. Nie będziemy tworzyć jakiejś sztucznej presji i wskazywać drużynie konkretnych celów. Naszym celem będzie wygrać każdy kolejny mecz, a kadrowo nie musimy się kłaniać przed nikim w tej lidze. Możemy wygrać z każdym i na każdym terenie. Siądziemy ze sztabem szkoleniowym po rundzie jesiennej i wtedy powiemy sobie o co na wiosnę warto powalczyć. Myślenie, że my na tę szarżę szykujemy się już teraz, jest chyba jeszcze na wyrost.

Ostatnie sezony faktycznie miały prawo nauczyć GKS Katowice pokory. Wtedy działacze odważnych deklaracji nie szczędzili...

- GKS miał w ostatnich sezonach jeden stały problem. Nie umiał dobrze rozpocząć sezonu i wtedy zaplątywał się gdzieś w dolnych rejonach tabeli, co potem kosztowało go walkę o utrzymanie. Były wielkie ambicje i oczekiwania, a potem następowały 2-3 kolejki, które brutalnie te możliwości weryfikowały. Nie chciałbym tego scenariusza powtarzać w tym sezonie. Stabilizujemy skład, dokładamy kolejną mieszankę młodości z rutyną i zobaczymy co się będzie działo.

Zatem teraz chcecie się najeść małą łyżeczką, ale do syta?

- Nie wiem czy łyżeczką. Odpowiedź na to pytanie, czy łyżeczką, czy łyżką, czy chochlą - poznamy dopiero za miesiąc, dwa, a może trzy. Przecież to, jak będzie wyglądała liga nie zależy tylko od naszego startu. Są inne drużyny, które chcą w tym sezonie powalczyć i dopiero boisko zweryfikuje te cele. Moim osobistym celem jest to, by drużyna grała ciekawy futbol, który przyciągnie kibiców na trybuny.

Patrząc na losy GieKSy i Polonii Warszawa - heroiczna walka przeciwko fuzji obu klubów sprzed roku ma dziś jeszcze większą wartość.
-

Nie chciałbym sprawy Polonii Warszawa przekładać na rynek śląski czy na nasz klub. Wszyscy obserwowaliśmy to z jakąś dozą współczucia i trzymaliśmy kciuki, żeby jednak Polonia wystartowała w ekstraklasie, bo i takie tematy się pojawiały. Nie patrzę jednak na to, co się dzieje przy Konwiktorskiej przez pryzmat GKS-u Katowice. Każdy ma prawo do oceny pracy poprzedniego zarządu, rady nadzorczej i decyzji przez nich podejmowanych. Ja również, ale formułować tych opinii na pewno nie będę.

Już po odejściu z Bukowej Ireneusz Król zapowiadał, że GKS Katowice unicestwi i miał ku temu narzędzia. Ostatecznie jednak się opamiętał.
-

Klub wrócił w ręce miasta i czy jest to zasługą Ireneusza Króla, czy starań władz miejskich - rozsądzi pewnie historia. Ja także nie chciałbym tej sytuacji oceniać. Skupiam się na tym, co przed nami i nie chcę oglądać się wstecz.

GKS Katowice wychodzi dziś na finansową prostą, czy na składanie takich deklaracji jest za wcześnie?
-

Na pewno organizacyjnie wyglądamy dziś lepiej i powolutku wychodzimy z marazmu, jaki nam towarzyszył. Jestem jednak daleki od ferowania wyroków, że już wszystko za nami. Mamy silnego partnera w postaci miasta, który jest gwarantem, że GieKSa będzie dalej funkcjonowała i sukcesywnie spłacała swoje zobowiązania.

Źródło artykułu: