Marcin Ziach: W maju nie ukrywałeś, że jesteś bliżej odejścia z Zabrza niż pozostania w klubie. Ostatecznie jednak w Górniku zostałeś.
Seweryn Gancarczyk: Wszystko potoczyło się tak jak miało. Długo wydawało się, że oferty z Górnika w ogóle nie dostanę, ale ostatecznie siedliśmy do rozmów i się dogadaliśmy. Podpisałem umowę na rok i jestem z tego zadowolony, bo dobrze się w Zabrzu czuję.
Podobno tego lata mogłeś przebierać w ofertach, bo byłeś jednym z nielicznych silnych ogniw Górnika z jesieni, które wiosną się obroniło.
- Nie ukrywam, że zapytania i konkretne oferty z innych klubów faktycznie były. Dla mnie jednak priorytetem był Górnik, bo miałem swoje powody, by z tym klubem chcieć związać się nowym kontraktem. Mam tutaj coś do udowodnienia i chcę pomóc klubowi w walce o najwyższe cele.
Wygląda na to, że w nowy sezon wejdziesz na nowej pozycji. Byłeś podczas zgrupowania w Słowenii przymierzany do gry na środku defensywy.
- Mieliśmy z trenerem rozmowę w trakcie obozu, że jeśli zajdzie potrzeba, to będzie mnie próbował na pozycji stopera. Złożyło się tak, że praktycznie przez cały pobyt w Słowenii byłem sprawdzany na pozycji środkowego obrońcy. Na początku było trochę braków, ale udało mi się przez te ostatnie tygodnie je nadrobić i dziś jestem znacznie lepiej zorientowany w nowej roli na boisku.
Różnice pomiędzy grą na lewej obronie i na jej środku są znaczące?
- Na lewej obronie przede wszystkim gra się przy linii i obrońca nie może cię obejść z prawej strony, bo masz tam stopera. Grając na środku musisz mieć oczy dookoła głowy, bo napastnik może zrobić zdecydowanie więcej. Trzeba też umiejętnie kierować linią defensywną i trzymać linię spalonego. Myślę, że dobrze przystosowałem się do tej roli i na boisku się nie spalę.
Zmiany dotknęły obronę Górnika w stopniu znacznym. Na tydzień przed ligą odszedł Łukasz Skorupski i bramkarzem nr 1 będzie pewnie Pavels Steinbors.
- Myślę, że są to zawodnicy o bardzo podobnych umiejętnościach. Pavels udowodnił swoją wartość na zgrupowaniach w Zakopanem i na Słowenii. W sparingach był bardzo pewny, więc nie będzie większego stresu, jeśli to on zajmie miejsce między słupkami. Podobnie zresztą ma się sytuacja z Norbertem Witkowskim, który również jest doświadczonym zawodnikiem i na pewno w walce o wyjściową jedenastkę nie złoży broni. Zadecydują trenerzy, ale na pewno sportowa rywalizacja toczyła będzie się cały czas.
Bariera językowa nie będzie przeszkodą, jeśli podstawowym bramkarzem będzie jednak Łotysz?
- Grałem parę dobrych lat na Ukrainie, więc rozumiem ukraiński i rosyjski, więc nie powinno być problemów. Wcześniej pogadaliśmy sobie z Sergeiem Mosnikovem, a teraz doszedł jeszcze do dyskusji Pavels Steinbors, więc ciągle sobie język szlifuję. Jestem pewny, że z innymi chłopakami będzie podobnie, bo podstawowe bramkarskie zwroty nie są trudne i na pewno "Pablo" szybko je opanuje.
Po zgrupowaniu w Słowenii nie macie prawa do optymizmu. Z przodu za bardzo nie postraszyliście, a z tyłu rywale skutecznie straszyli was.
- Martwić nas może szczególnie ostatnia porażka z drużyną z Serbii, bo mecz zakończył się wynikiem 0:3. Patrząc na to spotkanie w pierwszej połowie i długimi fragmentami też po przerwie - nikt pewnie nie powiedziałby, że możemy przegrać go aż w takim wymiarze. Błąd w kryciu i stałe fragmenty ustaliły wynik, ale myślę, że to wyjdzie nam na dobre. Lepiej taką nauczkę dostać w sparingu niż na inaugurację ligi.
W Górniku wyraźnie brakuje dziś typowego napastnika. Jedna bramka w ostatnich sześciu meczach kontrolnych chwały wam nie przynosi.
- Nie ma się co oszukiwać, że nasza zdobycz na kolana nie powala. Spłynęła na nas za to fala krytyki ze strony kibiców i ja się im nie dziwię. Myślę jednak, że w meczach o stawkę zwłaszcza koncentracja będzie po stronie ofensywnych zawodników większa i te bramki będą padać, bo nie było tak, że nie mieliśmy sytuacji. Po prostu brakowało wykończenia, którego w lidze już nie powinno zabraknąć.
Nowy sezon T-Mobile Ekstraklasy niesie za sobą nowe wyzwanie w postaci siedmiu dodatkowych kolejek. Pochwalasz tę decyzję?
- Zależy z której strony by na to spojrzeć. Ta decyzja - jak każda - ma swoje plusy i minusy, i nie nam to oceniać. Z jednej strony na pewno każdy z nas cieszy się, że będzie więcej meczów o stawkę, bo chcemy grać jak najwięcej. Z drugiej strony zgadzam się z trenerem Nawałką, że to duże wyzwanie dla biedniejszych klubów, bo dodatkowe mecze niosą za sobą dodatkowe koszta. Na pewno niektóre drużyny w końcówce sezonu będą wpadać w niemałe kadrowe tarapaty i to zaliczyłbym do minusów tej rywalizacji. Na pewno jednak warto spróbować.
Kolejne okienko transferowe przyniosło kolejną małą kadrową rewolucję w Górniku. Czym dziś zespół różni się od tego z rundy wiosennej?
-
Na pewno będzie to inny Górnik, bo zawodników, którzy od nas odeszli nie da się dokładnie takimi samymi zastąpić. Wiadomo, że Alek Kwiek i Radek Sobolewski, to typowi liderzy, z wielkim charakterem i tutaj można postawić między nimi znak równości. W innych przypadkach wypada to różnie, ale miejmy nadzieję, że świeża krew coś dobrego do tej drużyny wniesie. Dostali oni szansę pokazania się w uznanym klubie i tylko od nich zależy jak tę szansę wykorzystają.
Nowy sezon zainaugurujecie meczem z Wisłą Kraków, która w przedostatniej kolejce minionego sezonu zakończyła wasze marzenia o pucharach.
- Wracając do tamtego meczu do dziś nie umiem pojąć w jaki sposób ten mecz przegraliśmy. Wisła nie była wtedy w najwyższej formie. Wiadomo, my również, ale to my prowadziliśmy grę i byliśmy bliżsi otwarcia wyniku. Jeden strzał rywala, bramka i mecz się tak zakończył. Myślę, że czeka nas fajny mecz na początek. Dobra pora, przy pewnie w dużej mierze zapełnionym stadionie w Krakowie. To idealny moment, żeby dobrze ten sezon zacząć.