W niedzielę w Kielcach zabrakło jednego - goli. O ile w pierwszej połowie zdecydowanie dominowali piłkarze Korony Kielce, to już w drugiej części potyczki kilka sytuacji stworzyli sobie zawodnicy Śląska Wrocław. Obie bramki były jednak jak zaczarowane i futbolówka nie chciała do nich wpaść. - Dla nas to był trudny mecz. Wiedzieliśmy, że Korona będzie grała bardzo agresywnie. Mają dobre stałe fragmenty gry. W pierwszej połowie grała jedna drużyna i to była Korona. W kocówce pierwszej odsłony widowiska dopiero zaczęliśmy się lepiej prezentować. Druga część spotkania była w naszym wykonaniu lepsza. Dobrze, że wywalczyliśmy tutaj punkt - skomentował Stanislav Levy.
W podobnym tonie wypowiadał się Leszek Ojrzyński. - Tak jak trener Śląska powiedział - w pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobre zawody. Chcieliśmy szybko zdobyć bramki, co mogło otworzyć ten mecz. To się nie udało, w drugiej część spotkania u niektórych było widać zmęczenie. Śląsk to doświadczona drużyna. Mają Milę czy Kaźmierczaka, którzy czekali i rozrzucali piłkę do skrzydłowych. U nas Sierpina miał świetną okazją, ale niestety jego bramka nie została uznana. Trzeba uszanować ten jeden punkt. Szkoda, że to nie trzy - zaznaczył opiekun złocisto-krwistych.
Śląsk do meczu w Kielcach przystąpił z kilkoma zawodnikami, którzy zazwyczaj nie dostają zbyt często szansy na pokazanie własnych umiejętności. - Oni sporo robili na boisku. Mają potencjał, aby grać lepiej, ale jak na swój pierwszy mecz od początku nie zagrali źle - podsumował Levy.