Probierz wyjaśnił dlaczego nie "szalał" przy linii

Jedna kopnięta butelka w końcówce meczu po złym zagraniu swojego zawodnika. Poza tym Michał Probierz na ławce Lechii nie przypominał tej osoby, jaką z reguły bywał na ławce swojego zespołu.

Michał Piegza
Michał Piegza

Gdy Lechia Gdańsk na początku meczu z Ruchem zdobyła gola, wydawało się, że pójdzie za ciosem. Tymczasem przyjezdni szybko oddali inicjatywę Niebieskim i zostali za to skarceni. - Mieliśmy pełną kontrolę spotkania i w tym momencie, po jednym naszym błędzie, gdzie przegraliśmy pojedynek w bocznym sektorze boiska, piłka trafiła do Marcina Malinowskiego. Uczulaliśmy na to naszych zawodników, że bardzo dobrze uderza. Trafił piłką idealnie. Mecz się zaczął od nowa - narzekał szkoleniowiec zespołu znad morza. - Od początku było widać, że mieliśmy pomysł na mecz. Na pewno nie przyjechaliśmy tutaj, żeby się cofnąć i liczyć na to, że coś się uda. Od początku chcieliśmy narzucić swój styl grania. Szybko zdobyta bramka wydawało się, że nam to ułatwi. Później z minuty na minutę było widać, że temperatura bardzo utrudniała zawodnikom. Było bardzo dużo indywidualnych błędów. My swój pomysł częściowo realizowaliśmy. Zabrakło postawienia kropki nad "i" - dodał Probierz.

Druga połowa nie wyglądała już tak dobrze w wykonaniu Lechii. - Fatalnie weszliśmy w nią. I to jest materiał do analizy. Nie można tak wchodzić w mecz, to się musi zmienić o 180 stopni. Ruch mógł wykorzystać sytuację po błędzie Bąka, ale taka jest piłka. W 94. minucie nie wykorzystaliśmy swojej okazji, a gdyby w 96. minucie Marek Zieńczuk trafił, to wszystko mogłoby różnie się zakończyć - stwierdził Probierz, który podkreślił, że warunki pogodowe znacznie utrudniały grę. - Był to bardzo trudny pojedynek dla nas. Ludzie siedząc na trybunach się męczyli, a piłkarze dali z siebie wszystko. Nie było to może widowisko wielkiej klasy, ale pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem, który będzie grał w piłkę i starał się narzucać na wyjeździe swój styl grania - powiedział.

W piątkowym meczu wielu zaskoczył spokój trenera, który znany jest z impulsywnych zachowań. Michał Probierz zdenerwował się tylko raz, gdy po nieudanym zagraniu swojego, wprowadzonego w drugiej połowie, zawodnika kopnął w butelkę z wodą. - Trzymałem wszystko wewnątrz ze względu na pana Henryka Duszę (były piłkarz Ruchu Chorzów, który zmarł nagle w czerwcu - dop red.). Przykro mi było, że jego pamięć nie została uczczona minutą ciszy. Szkoda, że nie pamięta się o takich ludziach. Nawet kilka razy z ciekawością odwróciłem się na trybunę, gdzie zawsze Heńka widziałem. Jest na pewno bardzo przykro, że takich osób jak Henryk Dusza czy Jurek Wyrobek już z nami nie ma - stwierdził z nostalgią trener Lechii, który na szerokie ligowe wody wypłynął przy Cichej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×