Ruch sprowadzony na ziemię

Po remisie i dobrej grze w meczu z Lechem Poznań, wielu zastanawiało się jaki Ruch zobaczą w pojedynku z Lechią Gdańsk. Stało się tak, jak przewidywał po spotkaniu z Kolejorzem trener Jacek Zieliński.

W tym artykule dowiesz się o:

Po spotkaniu z Lechem Jacek Zieliński stwierdził, że jego zespół czeka w sezonie wiele trudnych chwil i nie zawsze będzie tak miło jak po urwaniu punktu faworytowi. Chyba się nie spodziewał jednak, że jego słowa znajdą potwierdzenie już w następnym spotkaniu ligowym. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie o wiele trudniejszy mecz niż z Lechem i rzeczywiście tak było. Chcieliśmy za wszelką cenę zgarnąć trzy punkty, ale niestety nie udało się. Jest remis, przed nami następne mecze i dalej będziemy starali się gromadzić punkty - powiedział kapitan Ruchu Marcin Malinowski, który strzelił już drugiego gola w sezonie. Niektórzy żartowali na trybunach, że przy takiej skuteczności "Malina" zostanie królem strzelców ekstraklasy. - Niezłe jaja ktoś sobie ze mnie robi. Zamknąłem oczy, uderzyłem i wyszło jak wyszło. Na pewno nie mam zamiaru z tego powodu płakać - powiedział Malinowski.

Podobnie jak w meczu z Lechem, Ruch musiał w spotkaniu z Lechią gonić wynik. - Myślę, że gdyby nie szybko stracony gol, to spotkanie ułożyłoby się dla nas lepiej. Mecz z Lechią pokazał, że łatwych spotkań w ekstraklasie nie ma - powiedział pomocnik zespołu z Cichej Bartłomiej Babiarz. - Zawaliliśmy przy golu dla Lechii, bo nie można zostawiać piłkarza samego 20 metrów przed bramką - bił się w piersi kapitan zespołu gospodarzy. Po raz kolejny doświadczonemu zawodnikowi wiele zawdzięczać może młody bramkarz Ruchu Krzysztof Kamiński. - "Malina" znowu mnie uratował. Jego strzały są coraz piękniejsze. Od początku sezonu rywalom wychodzą uderzenia życia. Czy mogę sobie coś zarzucić? Kolejny strzał w krótki róg i tutaj pojawia się pytanie czy bramkarz powinien zachować się lepiej. Zrehabilitowałem się w końcówce broniąc w sytuacji sam na sam. To sprawia, że mogę się czuć po meczu troszkę lepiej - ocenił swoją postawę reprezentant młodzieżówki.

Mimo błędu przy straconym golu, Ruch w defensywie spisuje się dużo lepiej niż w poprzednim sezonie. Problem jest jednak z grą zespołu z przodu.- Ciężko mi z perspektywy boiska ocenić czy źle prezentujemy się w ofensywie. Może coś w tym jest. Przyjdzie czas na analizę. W mojej opinii spotkanie było wyrównane. Panicznie się nie broniliśmy. Za tydzień musimy odrobić to, co w piątek straciliśmy - stwierdził Marcin Malinowski.

W spotkaniu z Lechią po raz pierwszy od sierpnia 2002 w zespole Niebieskich w oficjalnym meczu zagrał Łukasz Surma. Doświadczony pomocnik został serdecznie przywitany przez kibiców obydwu drużyn. Wszak ostatnie lata piłkarz spędził w Gdańsku. - Byłem trochę stremowany, nie wszystko wychodziło na boisku tak jak chciałem. Szczególnie o jedno nerwowe zagranie mogę mieć do siebie pretensje. Kibice dobrze mnie przywitali i chcę im wynagrodzić dobrą grą. Musimy popracować nad niektórymi elementami, żeby w końcu zwyciężać - stwierdził pomocnik.

Kolejny mecz ligowy Ruch zagra w Krakowie z Cracovią w piątek. Na wygraną w ekstraklasie Niebiescy czekają od końca kwietnia. Na wyjazdowe zwycięstwo jeszcze dłużej. - Gdyby zdobywane przeze mnie gole dawały nam wygrane, to bym się jeszcze bardziej z nich cieszył. Może w Krakowie znowu trafię i wówczas wygramy. Być może do trzech razy sztuka? - zastanawiał się Marcin Malinowski, który w pojedynku z Lechią po raz setny zagrał w barwach Niebieskich w ekstraklasie.

Źródło artykułu: