Beniaminek z Limanowej tylko na papierze

Limanovia Limanowa w swoim pierwszym meczu w II lidze wygrała na trudnym terenie w Stalowej Woli. Goście z Małopolski wykorzystali błędy Stali, ale przy tym mieli też sporo szczęścia.

Limanovia Limanowa zwycięstwo nad Stalą Stalowa Wola zawdzięcza przede wszystkim szybkiemu golowi. Ekipa z Małopolski zdobyła bramkę już w 10. minucie i dzięki temu mogła kontrolować przebieg gry. - W pierwszej połowie Stal prowadziła grę, graliśmy bardziej z kontry, ale mieliśmy lepsze okazje. Po zmianie stron, szczególnie w końcówce meczu, gospodarze nas przycisnęli, mieli swoje okazje na wyrównanie. Udało nam się dotrzymać wynik i wywieźć ze Stalowej Woli komplet oczek. Mieliśmy założenie, żeby szybko strzelić gola, gdyż jesteśmy beniaminkiem i takie trafienie pozwoli nam na spokojniejszą grę. Szkoda, że nie udało się strzelić drugiego gola, bo to pozwoliłoby nam na granie więcej piłką. Cieszymy się, że tak wyszło. Po wygranej Stali z Cracovią mało kto na nas stawiał - powiedział Arkadiusz Serafin, strzelec jedynego gola w meczu.

Limanovia jest beniaminkiem, ale tak naprawdę tylko na papierze. W składzie jest kilku doświadczonych i ogranych na ligowych boiskach zawodników. - Był to nasz premierowy występ w drugiej lidze. My jesteśmy niby beniaminkiem, ale mamy w swoich szeregach zawodników którzy kiedyś grali w ekstraklasie i pierwszej lidze, wiemy że jesteśmy mocnym zespołem - powiedział szkoleniowiec zespołu z Limanowej Dariusz Siekliński.

W klubie w przerwie letniej zaszło kilka zmian i jak podkreślił trener na pewno wpłyną one korzystnie na całą drużynę. - Uważam, że nowi zagrali pozytywnie. Sadio był dobrymi pewnym punktem w środku pola, Pyciak to duże wzmocnienie, gdyż obrońcy Stali mieli z nim sporo problemów. Kuligowski, którego wypożyczyliśmy z Cracovii też w miarę pozytywnie zagrał, to oczywiście młodzieżowiec. Mamy jeszcze następnych nowych. Mamy ich 7 a w pierwszej jedenastce wyszło trzech. Powoli będziemy ich wprowadzać. Bazujemy na tym, co mieliśmy w III lidze. To są ewidentne wzmocnienia a dodatkowo gramy bez najlepszego strzelca Wojtka Dziadzi, który dopiero za miesiąc wróci do drużyny - dodał.

Stalowcy z kolei nie zagrali już tak dobrze jak w wygranym meczu z Cracovią. Brakowało świeżości w grze, ale także i precyzji w wykańczaniu akcji. Kluczem mogły być także braki kadrowe w tej potyczce. - To nie jest tłumaczenie, ale mimo wszystko widać było to zmęczenie po meczu pucharowym z Cracovią, tego zdrowia trochę brakło. Sprawiedliwszym wynikiem byłby remis. Dziękuję chłopakom za walkę do samego końca, ile mieli zdrowia to tyle zostawili na boisku. Mieliśmy w końcówce kilka sytuacji, które mogliśmy wykorzystać i ten mecz mógłby się skończyć innym wynikiem. Zabrakło nam na pewno trochę szczęścia. Przynajmniej jedną z sytuacji trzeba wykorzystać, umieć się wykazać cwaniactwem boiskowym i mieć więcej zdeterminowania. Gramy tym co mamy. Nie chcę na gorąco oceniać zmienników bo to nie pora. Jeden przyszedł z III ligi i musi mieć jakiś okres aklimatyzacji. Tur to młody chłopak, który się ogrywa - stwierdził opiekun zielono-czarnych Paweł Wtorek.

Piłkarze Stalówki wiedzą, że to spotkanie im nie wyszło, ale nie załamują rąk. Zdają sobie sprawę, że poprzednie potyczki kosztowały ich sporo zdrowia, ale wiedzą że są dobrze przygotowani i w kolejnych pojedynkach powinno być już tylko lepiej. - Mieliśmy sporo sytuacji, ale piłka nie chciała wpaść. Dodatkowo głupi błąd w defensywie kosztował nas stratę gola. Mogliśmy już na początku wyjść na prowadzenie, ale nie udało się wykorzystać dogodnej okazji. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mecz z Limanovią będzie trudniejszy niż z Cracovią. Na pewno potyczka z Pasami kosztowała nas sporo zdrowia, ale na to nie powinniśmy zwalać przyczyny porażki, gdyż jesteśmy dobrze przygotowani. Teraz mamy tydzień przerwy i szykujemy się na Motor. Musimy poprawić błędy, przede wszystkim z brakiem skuteczności, a nie powinno być źle. Teraz brakowało nam szczęścia i mam nadzieję, że w Lublinie już tak nie będzie i przywieziemy komplet punktów - zakończył pomocnik Stalówki Damian Łanucha.

Źródło artykułu: