Drugi trener Sandecji: Jest mi wstyd!

Zastępujący na ławce pierwszego szkoleniowca Marian Tajduś, krytycznie ocenił występ Sandecji na inaugurację nowego sezonu. Drugi trener szukał jednak powodu tak słabej postawy sądeczan.

Szkoleniowiec nowosądeckiego zespołu Mirosław Hajdo nie mógł poprowadzić swojego zespołu na inaugurację nowego sezonu, a spotkanie z Okocimskim Brzesko musiał oglądać z wysokości trybun. Było to efektem kary nałożonej przez PZPN w końcówce ubiegłego sezonu, kiedy to federacja zadecydowała o dwóch meczach zawieszenia dla opiekuna biało-czarnych. W związku z tym, poczynaniami drużyny z ławki rezerwowych kierował drugi trener Marian Tajduś, który po zakończeniu spotkania nie szczędził gorzkich słów.

- Zagraliśmy po prostu bardzo słabo. W głupi sposób, właściwie przez brak koncentracji szybko straciliśmy bramkę po przerwie, co niekorzystnie podziałało na zespół. Nie wiem czemu, ale zawodnicy zamiast rzucić się do odrabiania strat, zaatakować z większym zaangażowaniem, to w ich poczynaniach nie było widać specjalnej determinacji - wyjaśnił po zakończeniu spotkania członek nowosądeckiego sztabu szkoleniowego.

- Jest mi przykro, a nawet wstyd - stanowczo dopowiedział trener.

Były sternik m.in. Limanovii Limanowa kontynuował myśl, jakoby strata pierwszej bramki w pełni zaważyła na losach tego meczu. - Po stracie gola chłopcy jakby spuścili głowy, byli przybici i nie walczyli o to, żeby zakończyć tę rywalizację choćby remisem. To właśnie było powodem podwyższenia prowadzenia przez przeciwnika - dodał Tajduś.

- Według mnie wpływ na postawę zawodników w tym meczu mogło mieć rozegrane trzy dni wcześniej spotkanie Pucharu Polski. Drużyna zostawiła wówczas sporo zdrowia na boisku, był to ciężki mecz i być może dlatego przeciw Okocimskiemu zabrakło nam mocy - argumentował drugi trener Sandecji, po czym odniósł się do postawy rywala - Zespół z Brzeska nie jest już tą słabą ekipą z zeszłego sezonu, kiedy szczęśliwie utrzymali się w lidze. Chcę pogratulować obecnemu szkoleniowcowi za tak dobrze wykonaną pracę ze swoimi zawodnikami - dodał.

Marian Tajduś teorię o szkodliwym wpływie meczu w Pucharze Polski na postawę zespołu w lidze, poparł swoim doświadczeniem z lat poprzednich. - Kiedyś przeżyłem sytuację, w której mój zespół dzielnie walczył w rozgrywkach pucharowych, a niestety mecze ligowe zupełnie nam nie wychodziły. Było to z Limanovią, doszliśmy wówczas do 1/8 rozgrywek. Po prostu piłkarze w Polsce źle znoszą dużą intensywność meczów, dwóch w tygodniu - zakończył.

Komentarze (2)
garbik_fajeczka_i_poleciało
29.07.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No tak, w poważnej piłce zazwyczaj gra się co 3 dni. W Polsce jest problem:).