Marcin Ziach: W przedsezonowych sparingach to ty byłeś bramkarzem numer jeden, podobnie było w pierwszych meczach ligowych. Dlaczego straciłeś miejsce w składzie?
Sebastian Nowak: Razem z Michalem ciężko trenujemy na każdym treningu i robimy wszystko, żeby jak najlepiej pokazać swoje umiejętności. Trener Wieczorek na początku sezonu postawił na mnie, potem trenerzy Bochynek i Kasperczak stawiali na Michala i taka jest naturalna kolej rzeczy. Ja na pewno nie poddam się bez walki i będę walczył o powrót do bramki Górnika.
W poprzednim sezonie także nie broniłeś przez obcokrajowca, Borisa Peskovicia. Nie uważasz, że tym razem może być podobnie?
- Jestem zawodowcem. Nie mogę myśleć, że w chwili gdy stracę miejsce w pierwszym składzie od razu trzeba robić jakieś nerwowe ruchy. Na każdym treningu pokazuję się z jak najlepszej strony i mam nadzieję, że niebawem uda mi się wrócić do bramki. Taka rywalizacja jest potrzebna, bo podwyższa umiejętności indywidualne zawodników.
Górnikowi start ligi nie wyszedł. Zwycięstwo, remis i aż pięć porażek chyba nie są dla was powodem do dumy?
- Na pewno sezon nie zaczął się dla nas tak, jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Jesteśmy jednak drużyną i nie zwalamy winy na poszczególnych zawodników. Musimy wszyscy razem wziąć się w garść i walczyć na boisku do upadłego. Jeśli będziemy walczyć ambitnie od pierwszej do ostatniej minuty, na pewno zaczniemy wygrywać mecze i odbijemy się od dna tabeli.
Drużyna ma większy potencjał niż obecnie prezentuje?
- Oczywiście, że tak. W sparingach graliśmy naprawdę dobry futbol i strzelaliśmy dużo bramek. W meczach ligowych trochę się to zacięło, ale wiemy, że jeśli się odblokujemy, będziemy w stanie pokonać każdego. Ciężko w tej chwili powiedzieć, kiedy zaczniemy wygrywać, ale wierzymy, że nastąpi to już wkrótce.
Stać was nadal na walkę o czołowe miejsca w tabeli czy raczej nadszedł czas, by zmienić cele?
- Za nami dopiero siedem kolejek. Jesteśmy na ostatnim miejscu i mamy jeszcze wiele kolejek przed sobą. Jeśli uda nam się szybko obudzić, to dystans do czołówki tabeli nie jest przecież jeszcze tak wielki. Wiele zależy jednak od gry naszych konkurentów. Liga jest w tym sezonie bardzo wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. Na pewno będzie jeszcze bardzo ciekawie.
Na chwilę obecną jesteście jednak ostatni i bliżej wam do spadku niż do czołówki. Dopuszczacie do siebie taką myśl?
- Absolutnie nie. W lidze jest wiele zespołów słabszych od naszego i na pewno jeszcze nieraz wygramy w tym sezonie i nie będziemy walczyć o ligowy byt. Na pewno faktem jest, że na starcie sezonu zawodzimy, ale Górnik ma naprawdę duży potencjał, który musi w kolejnych meczach pokazać. Wtedy będzie dobrze.
Czekają was teraz bardzo ciężkie mecze z Wisłą u siebie i w Gdańsku z Lechią. Jakie macie cele przed tymi spotkaniami?
- Cel każdej drużyny może być tylko jeden - zwycięstwo. My także będziemy walczyć w tych meczach o komplet punktów, bo nic innego nam nie pozostało. Wierzę, że uda nam się zdobyć w tych spotkaniach jakieś punkty, które mogą mieć kluczowe znaczenie przy końcowym rozrachunku.
Z Wisłą Górnik nie wygrał od ponad 10 lat.
- Każda passa ma swój koniec. Myślę, że Wisła nie gra żadnego futbolu z kosmosu i trener Kasperczak na pewno znajdzie dla nas jakąś taktykę na to spotkanie. Przed rokiem graliśmy z Wisłą dwa dobre, choć przegrane spotkania. Teraz będziemy chcieli zagrać nie tylko dobrze, ale też zwycięsko. Dopóki piłka w grze, wszystko jest bowiem możliwe.
Jakie są nastroje w drużynie?
- Na pewno nie są szampańskie, bo wiemy w jakiej sytuacji jesteśmy. Są natomiast bardzo bojowe. Wierzymy, że za mecz czy dwa zaczniemy wygrywać. Trener Kasperczak odpowiednio nas przygotowuje i myślę, że już niebawem Górnik będzie mógł pokazać dobrą piłkę. Wszyscy w to wierzymy.
Czego na zakończenie mogę tobie i drużynie życzyć?
- Przede wszystkim dobrej gry w barwach Górnika. Wszyscy wiemy, że ta drużyna ma duże umiejętności. Przydałoby się jednak zacząć je pokazywać.