W starciu z Bytovią Bytów pomocnik ekipy z Drogi Dębińskiej zaliczył cudowne trafienie - potężnym strzałem z 30 metrów po krótkim rozegraniu rzutu wolnego. Piłka poleciała w okienko i Dominik Sobański nie miał szans na skuteczną interwencję. - Takie rozwiązania stałych fragmentów trenujemy dość regularnie i cieszę się, że przyniosło to efekt. Udało mi się dobrze przymierzyć, choć chyba był tam mały rykoszet. Jestem jednak zadowolony, bo po długim czasie doczekałem się wreszcie pierwszego gola w zielonych barwach - powiedział Adrian Bartkowiak.
Na początku drugiej połowy ekipa Marka Kamińskiego dopuściła do jednej z niewielu sytuacji we własnym polu karnym i rezerwowy Mateusz Michalski wyrównał stan rywalizacji. Od tego momentu trwał szturm poznaniaków, lecz nie udało im się już odzyskać prowadzenia. - Zabrakło nam trochę spokoju w ofensywie. Szkoda, że daliśmy się tak zaskoczyć, bo Bytovia atakowała rzadko. My robiliśmy to zdecydowanie częściej, ale przy stanie 1:1 nic nie chciało wpaść - dodał.
Warta mierzyła się w sobotę z jednym z kandydatów do awansu i na jego tle zaprezentowała się bardzo przyzwoicie. - Przez większość spotkania robiliśmy swoje. Kreowaliśmy sytuacje strzeleckie, zabrakło w zasadzie tylko skuteczności - stwierdził Bartkowiak.
Cały zespół zielonych prezentuje się w tym sezonie solidnie, ale 26-letni piłkarz wyrasta na prawdziwego lidera. Po przesunięciu z obrony na pozycję defensywnego pomocnika walczy na całej długości i szerokości boiska i ze świetną skutecznością rozbija akcje ofensywne przeciwników. Angażuje się ponadto w rozgrywanie, co wcześniej mu się raczej nie zdarzało. Jakby tego było mało, dobrze spisują się Artur Marciniak i Maciej Scherfchen (leczący aktualnie drobny uraz), co sprawia, że Warta dawno już nie miała tak aktywnie grającego środka pola.