Po zmianie trenera każdy walczy o skład - rozmowa z Sławomirem Janickim, bramkarzem Tura Turek

Drużyna z Wielkopolski jest bliska wydostania się ze strefy spadkowej. W minionej kolejce odniosła dopiero drugie zwycięstwo w sezonie - pokonała faworyzowanego Górnika Łęczna 2:1. 23-letni golkier na łamach portalu SportoweFakty.pl wyraża nadzieję, że ten mecz rozpocznie marsz Tura w górę tabeli.

Paweł Patyra: Nie byliście faworytem pojedynku z Górnikiem, a jednak wygraliście.

Sławomir Janicki: Po zmianie trenera nastawienie w zespole jest inne. Pojawiła się świeża krew, każdy walczy o skład. Chcieliśmy wywalczyć tutaj punkt dla naszego ś.p. prezesa Andrzeja Lichawskiego, któremu dedykujemy to zwycięstwo. Po treningach widać, że zawodnicy troszeczkę odżyli. Nie przyjechaliśmy na pożarcie, jak w Pucharze Polski. Chcieliśmy udowodnić Górnikowi Łęczna, że to 5:1 było wypadkiem przy pracy, który każdemu może się zdarzyć. Chcieliśmy za wszelką cenę zdobyć punkty.

Górnik jednak posiadał przewagę w posiadaniu piłki.

- Nie powiedziałbym, że Górnik był lepszym zespołem. To my w I połowie mogliśmy strzelić bramkę na 2:0, bo mieliśmy sytuacje. W II połowie po zmianach w Łęcznej, kiedy trener wprowadził ofensywnych zawodników, rzucili się na nas. Było dużo dośrodkowań, ale na szczęście nic z tego nie wyszło. Po udanej wrzutce, strzeliliśmy bramkę na 2:1. Cieszę się, że dowieźliśmy ten wynik do końca spotkania.

Druga bramka dla Tura to samobój i to w sytuacji kuriozalnej, kiedy obok obrońcy Górnika nie było żadnego rywala.

- Każda bramka smakuje tak samo. Nie interesuje nas czy my ją strzelamy, czy strzela ją przeciwnik. Dla nas liczą się punkty, a zdobyliśmy trzy, z czego bardzo się cieszymy.

Nowy trener wprowadził kosmetyczne zmiany do składu. Miały one wpływ na grę?

- Radek Pruchnik zmienił Bieńka. To jedyna zmiana w porównaniu do meczu z Gorzowem. Zagraliśmy troszeczkę inaczej taktycznie. Wiadomo, że nie można grać w Łęcznej ofensywnej piłki, bo Górnik u siebie raczej nie traci punktów. Udało nam się zrealizować swoją taktykę, z czego bardzo się cieszymy.

Przełamaliście passę 10 meczów bez zwycięstwa. Teraz będzie już tylko lepiej?

- Myślę, że ten mecz rozpocznie nasz marsz w górę tabeli i pozwoli uwierzyć nam w swoje umiejętności. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Teraz gramy z Widzewem i będziemy cieszyć się chociaż z jednego punktu, chociaż wiadomo, że u siebie zawsze staramy się grać o zwycięstwo.

Tur potwierdza, że klucz do sukcesu to dobra defensywa.

- W tygodniu będziemy trenować i myślę, że trener dobrze ustawi nas do tego spotkania. Najważniejsze, żebyśmy nie tracili bramek. Cieszę się, że w trzech ostatnich meczach straciliśmy tylko jedną bramkę.

Wasz trener wyraźnie ma patent na zdobywanie punktów w meczach z Górnikiem.

- Trener chciał podtrzymać swoją passę. Z tego co wiem, będąc w Hetmanie Zamość nie przegrał dwóch meczów z Łęczną. Cieszę się, że mu w tym pomogliśmy, a trener pomógł.

Energiczne reakcje trenera Cecherza pomagają wam na boisku?

- Po zmianie trenera każdy chce grać, walczy o skład. Jest inne nastawienie, ale nie mi oceniać poprzedniego trenera. Teraz widać, że jest to młody trener, który żyje meczami. Myślę, że nam to dodaje animuszu, gdy wiemy, że ktoś nam pomaga przy linii bocznej boiska.

Może to wy poćwiczycie z trenerem salta. Przy drugim golu dla Tura mu nie wyszło (śmiech).

- Na boisku było ślisko (śmiech). Trener jest wysportowany, więc przy następnej okazji nie będzie z tym problemu.

Niedawno powrócił pan do składu Tura. Czemu w kilku meczach zabrakło pana między słupkami?

- W tym okresie, kiedy siedziałem na ławce Witek Sabela był w wyższej formie ode mnie. Cieszę się, że wróciłem do składu i złapałem pewność siebie. Chciałbym nie oddać miejsca w składzie już do końca tej rundy.

Źródło artykułu: