Nie najlepiej spisywał się podczas meczu 1/16 finału Pucharu Polski GKS Katowice - Podbeskidzie Bielsko-Biała sędzia Mariusz Złotek. W pierwszej połowie spotkania przy Bukowej arbiter podyktował słuszny rzut karny dla gospodarzy, po którym w słupek trafił Janusz Gancarczyk.
Im bliżej było jednak końca spotkania tym bardziej arbiter z Podkarpacia myślami był chyba w drodze powrotnej do Stalowej Woli. Nie ma bowiem innego wytłumaczenia dla tego, co sędzia zrobił w 71. minucie gry.
Po rzucie rożnym dla GieKSy obrońcy z Bielska-Białej wyszli z opresji obronną ręką, a Podbeskidzie wyprowadziło szybką kontrę, którą w okolicach linii środkowejk przerwał Złotek. Po trwającej kilkadziesiąt sekund konwersacji z sędzią liniowym stalowowolski arbiter najpierw wyciągnął czerwony kartonik, którym ukarał Franka Adu Kwame, a następnie podyktował niezrozumiały rzut karny dla katowiczan, który na bramkę zamienił Sławomir Duda.
Sytuacja ta rozsierdziła trenera Górali Czesława Michniewicza, który tak dobitnie wyrażał swoje niezadowolenie, że sędzia posłał go na trybuny, a do końca meczu bielską drużynę z ławki prowadził asystent 43-latka Marcin Węgielewski.
Grające w osłabieniu Podbeskidzie zdołało wyrównać i doprowadziło do dogrywki, gdzie po pierwszej połowie przegrywa 1:2.