Koniec indolencji strzeleckiej Reissa

Piotrowi Reissowi w tym sezonie przypisana została rola rezerwowego. Piłkarz Lecha Poznań dostał jednak w kilku spotkaniach szansę gry od pierwszej minuty, ponieważ z racji występów Kolejorza w wielu rozgrywkach musi dochodzić do rotacji w składzie. W spotkaniu z ŁKS Łódź "Reksio" pojawił się na boisku w drugiej połowie, a swoje udane wejście przypieczętował bramką.

Dla Piotra Reissa bieżący rok nie jest zbyt udany. Stracił miejsce w pierwszej jedenastce Lecha Poznań, chociaż niewiele wcześniej wydawało się, że Kolejorz nie potrafi grać bez swojej ikony. Z czasem zaczął wchodzić coraz rzadziej. Przestał również strzelać bramki. W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu nie zdobył ani jednej. Przełamał się dopiero w rewanżowym spotkaniu z Chazarem Lenkoran.

W dwóch ostatnich pojedynkach (z Piastem Gliwice w lidze oraz Pucharze Polski) 36-letni zawodnik otrzymał szanse gry od początku. W obu spotkaniach zaprezentował się poprawnie. Jego podania otwierały partnerom drogę do bramki. Reiss sam mógł wpisać się na listę strzelców, ale podobnie jak we wcześniejszych meczach, gdy wchodził z ławki rezerwowych, był nieskuteczny. - Cieszę się, że niezależnie ile minut gram, dochodzę do sytuacji strzeleckich. Muszę jedynie popracować nad skutecznością - mówił niedawno Reiss.

Ulubieniec poznańskich kibiców w spotkaniu z ŁKS Łódź znów zasiadł na ławce rezerwowych, bo obecnie duet napastników tworzy Hernan Rengifo oraz Robert Lewandowski. Do przerwy Lech prowadził 2:0, ale w drugiej połowie oddał inicjatywę gospodarzom. Sytuację uspokoić miał Piotr Reiss, który na boisku pojawił się w 76. minucie. Po kilkudziesięciu sekundach, w swoim pierwszym kontakcie z piłką "Rejsik" świetnie obsłużył prostopadłym podaniem Lewandowskiego, ale ten nie wykorzystał doskonałej sytuacji. Trzy minuty później, po podaniu Rengifo, Reiss z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki Bogusława Wyparły.

Dla żywej legendy Lecha było to przełamanie indolencji strzeleckiej. Ostatni raz Reiss trafił do bramki rywala w grudniu zeszłego roku, gdy zdobył zwycięskiego gola z Koroną Kielce. Stadion ŁKS jest dla lechity bardzo szczęśliwy. To właśnie na tym obiekcie zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Sytuacja ta miała miejsce 30 lipca 1994 roku. Gol z niedzielnego meczu to już 108. trafienie w ekstraklasie. "Reksio" nie zamierza kończyć strzelania i liczy, że w tym sezonie dołoży przynajmniej kilka goli.

Źródło artykułu: