Trzy kwadranse wystarczyły w sobotnie popołudnie Legii Warszawa, by awansować do kolejnej fazy rozgrywek o Puchar Polski. Broniąca trofeum drużyna z Łazienkowskiej łatwo wypunktowała wszystkie braki drugoligowego Rozwoju Katowice. - W grze pomogła nam dość szybko strzelona bramka. Potem gra z naszej strony była wiele spokojniejsza, mieliśmy kontrolę nad przebiegiem spotkania - ocenia Jan Urban, trener warszawskiej jedenastki.
Szkoleniowiec mistrza Polski nie krył uznania, dla ambitnej postawy ekipy z Katowic w pierwszej połowie spotkania. - Przegrywając jedną bramką Rozwój dalej grał bez kompleksów. Trzeba przyznać, że stworzył sobie 2-3 całkiem niezłe sytuacje strzeleckie, ale ich nie wykorzystał. Krótko po przerwie strzeliliśmy trzecią bramkę i było praktycznie po meczu - dodaje.
Opiekun stołecznej drużyny nie ukrywa, że nie lubi spotkań z drużynami niżej notowanymi, w których Legia uchodzi za murowanego faworyta. - Takich spotkań pucharowych trenerzy z reguły nie lubią. Ja również nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Można w nich dużo stracić, a awans jest obowiązkiem. Całe szczęście, że nam się ten mecz nie skomplikował, bo Śląsk w Stalowej Woli miał już ciężką przeprawę i musiał o awans walczyć w dogrywce - zauważa Urban.
Trenera jedenastki z Warszawy cieszył fakt, że jego drużyna wywalczyła awans, nie łapiąc przy tym kontuzji. Duża w tym zasługa piłkarzy Rozwoju, którzy różnicy klas nie próbowali nadrabiać brutalną postawą na boisku.
- Z perspektywy zbliżającego się dwumeczu ze Steauą Bukareszt dla nas to dobrze, że nie był to twardy mecz, na pograniczy gry faul. Zdarzają się takie spotkania, że zawodnicy grającej w niższej klasie rozgrywkowej drużyny często przekraczają przepisy, grając wręcz brutalnie. Rozwój starał się grać w piłkę i robił to dosyć czysto. Za tę rywalizację fair play katowiczanom dziękuję - puentuje trener stołecznej drużyny.