Bartłomiej Chwalibogowski: Węglem w piecu nie palę

Bartłomiej Chwalibogowski jest jednym z czterech byłych graczy PGE GKS-u Bełchatów, którzy w środowy wieczór zagrają przy Sportowej w barwach GKS-u Katowice. Obrońca zapowiada pewne trzy punkty.

Swojej przygody z PGE GKS-em Bełchatów Bartłomiej Chwalibogowski nie może zaliczyć do wybitnie udanych. Przez trzy sezony rozegrał w barwach Brunatnych zaledwie szesnaście meczów o stawkę, będąc głównie zawodnikiem szerokiej kadry.

Krótko po odejściu ze Sportowej, zakotwiczył w Odrze Wodzisław Śląski, skąd trafił do GKS-u Katowice, gdzie jest podstawowym zawodnikiem drużyny Rafała Góraka. - Mile wspominam czas w Bełchatowie, choć pod względem piłkarskim nie było najlepiej. Dopadły mnie kontuzje, przez co mało grałem. Odkąd stamtąd odszedłem, przewinęło się przez szatnię sporo graczy. Dużo się zmieniło, dlatego raportu szpiegowskiego nie było - mówi ze śmiechem obrońca katowiczan.

Lewy defensor GieKSy doskonale zna najsilniejsze punkty bełchatowskiej drużyny. - Musimy uważać na braci Mak, którzy są młodzi i przebojowi w akcjach ofensywnych. Bełchatowianie mają solidną obronę, jest także w pomocy Baran, będzie trzeba go pilnować. Wydaje mi się, że nie mamy gorszej drużyny, nie jedziemy na stracenie. Oni szerzej mówią o tym, że chcą wrócić do ekstraklasy. My jednak nie chcemy być w środku tabeli, walczymy o górne rejony, w każdym meczu musimy udowodniać, że tam jest nasze miejsce - analizuje doświadczony zawodnik.

W podobnej sytuacji co Chwalibogowski są obecnie Łukasz Budziłek, Grzegorz Fonfara i Tomasz Wróbel, którzy także skreśleni w Bełchatowie znaleźli oazę przy Bukowej. Przed środową potyczką eks-bełchatowianom przyświeca jeden cel. - Przede wszystkim chcemy ten mecz wygrać. Jeśli nasza czwórka wystąpi, to zrobimy wszystko, żeby zabrać GKS-owi Bełchatów komplet punktów. Nasza drużyna jest solidna, musi tylko to potwierdzić - przekonuje 28-latek.

Górniczy pojedynek pretendentów do wygrania rozgrywek I ligi stoi pod znakiem rywalizacji węgla brunatnego i kamiennego. Podstawowej wiedzy na ten temat gracz GieKSy nie posiada, ale może być usprawiedliwiony. - Nie orientowałem się za ile można kupić tonę węgla. W piecu nie palę, bo mieszkam w bloku z centralnym ogrzewaniem, więc ta rzeczywistość jest poza mną. Oba kluby mają ze sobą wspólnego tyle, że posiadają bardzo podobną nazwę. Chcemy udowodnić, że ten nasz jest nie tylko cenniejszy, ale i twardy jak kamień - podkreśla gracz drużyny z Bukowej.

Źródło artykułu: