Deszczowy sukces - relacja z meczu Górnik Łęczna - Sandecja Nowy Sącz

Niemal nieustannie padający deszcz nie wpłynął pozytywnie na atrakcyjność widowiska. Mimo wszystko łęcznianie zdołali zwyciężyć po raz pierwszy w sezonie.

Gospodarze szybko wypracowali optyczną przewagę, lecz w kluczowych momentach brakowało im dokładności na śliskiej murawie, przez co rywale wychodzili obronną ręką z opresji. Impas mógł przełamać w 21. minucie Bartłomiej Niedziela, ale w sytuacji sam na sam z Marcinem Cabajem trafił prosto w golkipera.
 
Sandecji w stworzeniu groźnej sytuacji bardzo pomógł Maciej Szmatiuk, który podał do Macieja Bębenka. Ten odegrał do Piotra Giela, a Górnika z opresji dobrą interwencją uratował Sergiusz Prusak.

Słabo spisywał się debiutujący w zielono-czarnych barwach Paweł Zawistowski. 29-letni pomocnik niecelnie podawał i fatalnie strzelał, a mógł odkupić winy w 35. minucie gdy stanął oko w oko z Cabajem. Co prawda strzelił wprost w bramkarza, jednakże przytomnością wykazał się Grzegorz Bonin dobijając uderzenie kolegi.

Nowosądeckiemu zespołowi z trudem przychodziło konstruowanie składnych akcji. Największe zagrożenie dla rywali sprawiał za sprawą stałych fragmentów gry, choć strzałów oddawał jak na lekarstwo.

Po zmianie stron gra wyrównała się i obaj bramkarze nie mieli zbyt wiele pracy. Wciąż lepsze wrażenie sprawiali zielono-czarni, a kapitalną sytuację zmarnował Nikolajs Kozacuks z 5 metrów posyłając futbolówkę obok słupka. Samego siebie przeszedł Łukasz Zwoliński, gdy po podaniu Bartosza Wiązowskiego miał przed sobą pustą bramkę. 20-letni napastnik przyjął piłkę i przy próbie strzału nie trafił w nią!

Górnik nie potrafił dobić przeciwnika, więc Sandecja ambitnie wierzyła w możliwość wywalczenia przynajmniej remisu. W 89. minucie zrehabilitował się jednak Zwoliński i celną główką odebrał gościom wszelką nadzieję. Dzieła zniszczenia nowosądeckiej ekipy dopełnił Nikolajs Kozacuks, świetnie mijając Cabaja i strzelając do pustej bramki.

Po meczu powiedzieli:

Ryszard Kuźma (trener Sandecji): O wszystkim, co działo się w tym meczu zadecydowała pierwsza bramka. Nie ulega wątpliwości, że to Górnik lepiej wszedł w mecz. Piłkarze Sandecji szukali rytmu, naszego sposobu na granie. To my mieliśmy zagrać bardziej agresywnie od gospodarzy. Kiedy zaczęliśmy łapać właściwy rytm gry, straciliśmy gola. Później próbowaliśmy różnych rozwiązań, ale nie dały one rezultatu.

Jurij Szatałow (trener Górnika): Cieszy to, że nie stoimy w miejscu. Robimy maleńki kroczek, żeby złapać swój styl gry. Cieszy to, że chłopcy dążyli do zwycięstwa. Muszę skierować komplementy do trenera Sandecji, który bardzo szybko inaczej ustawił zespół. Co do minusów, to bardzo często traciliśmy rytm gry.

Górnik Łęczna - Sandecja Nowy Sącz 3:0 (1:0)
1:0 - Bonin 35'
2:0 - Zwoliński 89'
3:0 - Kozacuks 90+2'

Składy:


Górnik:
Prusak - Tadrowski, Szmatiuk, Bielak, Sasin - Niedziela (67' Szałachowski), Nowak, Zawistowski (84' Wiązowski), Nikitović, Bonin (71' Kozacuks) - Zwoliński.

Sandecja:
Cabaj - Makuch, Szarek (67' Słaby), Czarnecki, Mójta (66' Nather) - Zawiślan, Petran, Margol, Grzeszczyk, Bębenek - Giel (78' Certik).

Żółte kartki:
Tadrowski (Górnik) oraz Mójta, Szarek (Sandecja).

Sędzia:
Daniel Kruczyński (Żywiec).

Widzów:
1500.

Źródło artykułu: