Łukasz Surma: Ta drużyna rośnie w siłę

Po wywalczonym w dramatycznych okolicznościach remisie w 99. Wielkich Derbach Śląska nastroje w szatni Ruchu Chorzów są bardzo dobre. Niebiescy zamierzają pójść za ciosem w kolejnych meczach.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

W szatni Ruchu Chorzów wciąż nie opadły emocje po świetnym występie w 99. Wielkich Derbach Śląska. Strzelona w ostatnich fragmentach meczu bramka i zdobyty punkt podniosły morale drużyny z Cichej, nadszarpnięte nieudaną przygodą z Pucharem Polski.

- Jechaliśmy do Zabrza po punkty i udało nam się tę zdobycz wywieźć. Myślę, że nagrodzona została nasza gra do końca. Uciekał czas, a wynik był niekorzystny, ale ciągle graliśmy w piłkę i stawialiśmy Górnika pod presją. Czuliśmy, że w każdej chwili możemy doprowadzić do wyrównania i tak też się stało. Ta drużyna rośnie w siłę - mówi Łukasz Surma, pomocnik chorzowskiej drużyny.

Niebiescy dali się zaskoczyć Górnikowi dwukrotnie, na początku pierwszej i drugiej połowy. Z czasem stawali się jednak dla faworyzowanych zabrzan równorzędnym rywalem, momentami przejmując inicjatywę.

- Wiedzieliśmy, że Górnik gra bardzo agresywnym pressingiem i nie pozwala rywalowi przejść na własną połowę. Myślę jednak, że my w tym meczu mieliśmy mniejsze problemy z tym fragmentem gry niż Piast Gliwice, który gościł w Zabrzu przed nami. Potrafiliśmy utrzymać się z piłką w środkowej strefie i stamtąd wyjść do szybkiego kontrataku. Chcieliśmy zagrać lepiej niż z Legią i w dużej mierze nam się to udało - ocenia doświadczony zawodnik Ruchu.

Drużyna Jacka Zielińskiego chcąc utrzymać się w górnej połówce tabeli musi jednak popracować nad skutecznością, bo ta prezentowana przez chorzowian przy Roosevelta pozostawiała wiele do życzenia. - Sami sobie zafundowaliśmy nerwówkę w końcówce, ale taka jest piłka, że nie zawsze wpada. My jednak z konsekwencją atakowaliśmy i nie zniechęcaliśmy się niepowodzeniami, co przyniosło nam sukces - przekonuje Surma.

Piłkarze Ruchu równie dużo co własnej determinacji zawdzięczali w tym meczu Norbertowi Witkowskiemu, który puścił kuriozalną bramkę w doliczonym czasie gry drugiej połowy, praktycznie samemu wrzucając sobie piłkę do siatki. - O tym błędzie niewielu kibiców przy okazji następnych derbów będzie pamiętać. Raczej w pamięć zapisze się piękna bramka Marka Zieńczuka, bo to były stadiony świata - kiwa głową z uznaniem gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×