Korona wygrała zaległy mecz z Górnikiem i dołączyła do czołówki (relacja)

Piłkarze Korony przez 90 minut zaległego meczu z Górnikiem Łęczna nie potrafili sforsować defensywy rywala i zanosiło się na pierwszy w tym sezonie podział punktów w wykonaniu drużyny Włodzimierza Gąsiora. W doliczonym czasie gry kielczanie zdecydowali się jednak na ostatni zryw i zdołali strzelić upragnioną bramkę. Jej autorem był Jacek Kiełb, który rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a na murawie pojawił się dopiero w 68. minucie.

W pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Drużyna Włodzimierza Gąsiora przejęła inicjatywę i raz po raz zagrażała bramce Jakuba Wierzchowskiego. Jako pierwszy na listę strzelców mógł wpisać się Cezary Wilk, ale jego strzał z 9. minuty okazał się minimalnie niecelny.

Kilkanaście minut później doszło do wymiany ciosów z obu stron. W zespole Korony kapitalną okazję miał Ernest Konon, który doszedł do strzału głową po przytomnym zagraniu Pawła Sasina. Tej sytuacji kielczanie jednak nie wykorzystali i już po chwili mogli zostać ukarani, ale na wysokości zadania stanął Radosław Cierzniak, który popisał się kapitalną paradą po uderzeniu głową Rafała Niżnika.

W szeregach Górnika najgroźniejszy był jednak Marcin Truszkowski. To on najczęściej nękał kieleckich defensorów i w 32. minucie mógł wpisać się na listę strzelców. Gol zapewne by padł, gdyby nie przytomność Łukasza Nawotczyńskiego, który w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg składającego się do strzału rywala.

Z pierwszej połowy warto odnotować jeszcze sytuację z 38. minuty, kiedy to po raz kolejny przed szansą otwarcia wyniku stanął Konon. Były piłkarz m. in. Jagiellonii Białystok nie zdołał jednak ucelować między słupki, marnując w ten sposób świetne dośrodkowanie Pawła Sobolewskiego.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, lecz ubyło nieco sytuacji strzeleckich. Po raz pierwszy w drugiej połowie golem zapachniało dopiero w 57. minucie, gdy Piotr Gawęcki obsłużył podaniem Pawła Sasina, ale pomocnik gospodarzy nie zdołał trafić w bramkę.

Łęcznianie wciąż odgryzali się groźnymi kontrami i mogli objąć prowadzenie w 73. minucie. Fenomenalną interwencją popisał się jednak Cierzniak, który sparował do boku potężny strzał Truszkowskiego z 16 metrów.

Ostatnie dziesięć minut to już zdecydowana dominacja kielczan. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry nieodpowiedzialnie zachował się Krzysztof Kazimierczak, który sfaulował Sobolewskiego i otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. W tym momencie Korona, chcąc wykorzystać grę w przewadze, zaatakowała jeszcze bardziej i w doliczonym czasie gry zdobyła upragnionego gola. W roli asystenta wystąpił bardzo aktywny w tym spotkaniu Sobolewski, a Wierzchowskiego pokonał rezerwowy Jacek Kiełb, który uderzył nie do obrony w krótki róg.

Dzięki temu zwycięstwu Korona awansowała na 4. miejsce w tabeli I ligi i do liderującego KGHM Zagłębia Lubin traci już tylko cztery punkty. Górnik natomiast plasuje się na 6. pozycji.

Korona Kielce - Górnik Łęczna 1:0 (0:0)

1:0 - Kiełb 90+1'

Składy:

Korona Kielce: Cierzniak - Nawotczyński, Markiewicz, Hernani, Bednarek, Wilk, Zganiacz (41' Gawęcki), Sobolewski, Sasin (68' Kiełb), Edi, Konon (55' Michałek).

Górnik Łęczna: Wierzchowski - Tomczyk, Mazurkiewicz, Karwan, Kazimierczak, Nazaruk (79' Nakoulma), Bartoszewicz, Nikitović (72' Bugała), Niżnik, Truszkowski, Surdykowski (46' Grzegorzewski).

Żółte kartki: Markiewicz, Gawęcki (Korona) oraz Nikitović, Kazimierczak (Górnik).

Czerwona kartka: Kazimierczak /87' za drugą żółtą/ (Górnik).

Sędzia: Albert Smalcerz (Sosnowiec).

Widzów: 6875.

Źródło artykułu: