Ciężka praca i samozaparcie drogą do kariery - rozmowa z Marianem Kurowskim, trenerem młodzieżowców Lecha Poznań

Pomysł wprowadzenia Młodej Ekstraklasy okazał się trafiony i obecnie trwa już drugi sezon tych rozgrywek. Szkoleniowiec poznańskiego Lecha, Marian Kurowski opowiedział serwisowi SportoweFakty.pl o swoich spostrzeżeniach dotyczących poziomu rywalizacji. Przedstawił również najważniejsze aspekty, które decydują o prawidłowym rozwoju młodych zawodników.

Szymon Mierzyński: Jak pan ocenia poziom Młodej Ekstraklasy w stosunku do ubiegłego sezonu, gdy te rozgrywki były nowością w polskiej piłce?

Marian Kurowski: Trudno pokusić się o ocenę, czy coś zmieniło się w stosunku do ubiegłego sezonu. Ja natomiast zaobserwowałem, że kilka klubów, w tym Lech, wystawia do tych spotkań zespoły złożone z bardzo młodych zawodników, dużo młodszych niż zezwalają na to przepisy. W obecnym sezonie robią tak choćby Arka Gdynia, czy Jagiellonia Białystok, w których grają 18- i 19-latkowie. W przypadku Lecha jest to poniekąd wymuszone, bo w naszej drużynie jest bardzo niewielu graczy z rocznika 1987, 1988 czy 1989. Ale są też zespoły, które idą zupełnie inną drogą i nie tylko wystawiają starszych młodzieżowców, ale również rutynowanych piłkarzy, którzy nie mieszczą się w składzie pierwszego zespołu. Zaobserwowałem to choćby w Gliwicach.

Nie sądzi pan, że niefortunny jest system awansów i spadków z Młodej Ekstraklasy, a właściwie jego brak? Wicemistrz z ubiegłego sezonu, Korona Kielce nie może już występować w tych rozgrywkach, a przykładów klubów dobrze szkolących młodzież w Polsce można by z pewnością znaleźć więcej.

- Jest to pewien problem, ale trzeba pamiętać, że w momencie utworzenia Młodej Ekstraklasy niemal wszystkie kluby biorące w niej udział zlikwidowały drużyny rezerw. Obecne rozgrywki służą przygotowywaniu młodych zawodników do seniorskiej piłki, ale są także okazją, by starsi gracze, powracający po kontuzjach lub nie mieszczący się w pierwszym składzie, odbudowywali w nich swoją formę. Przykłady można znaleźć choćby w Lechu. Ostatnio w moim zespole występowali Zlatko Tanevski, Anderson Cueto, czy Dawid Kucharski. Dwaj pierwsi powrócili już do pierwszego zespołu i nie zawiedli.

Pański zespół jest jednym z silniejszych w Młodej Ekstraklasie. Sądzi pan, że Lech może wygrać te rozgrywki?

- Chciałbym zaznaczyć, że nikt w klubie nie wytwarza żadnego ciśnienia związanego z wynikiem. Dlatego też starsi piłkarze występują w młodym Lechu tylko wówczas, gdy jest to elementem ich rekonwalescencji po urazie. Nie przywiązujemy wielkiej wagi do wyników, bo w Lechu drużyna występująca w Młodej Ekstraklasie ma służyć przede wszystkim do ogrywania zawodników i odpowiedniego przygotowania ich pod kątem występów w pierwszym zespole.

Klub również nie motywuje młodych piłkarzy, choćby finansowo?

- Absolutnie nie. Ci chłopcy mają po prostu pracować, pokazywać się z jak najlepszej strony, a jeżeli będzie widać u nich wzrost umiejętności, to trafią do pierwszej drużyny. Jeden przykład w tym sezonie już mamy. W ubiegłą niedzielę w wyjazdowym spotkaniu z ŁKS Łódź zadebiutował 19-letni Mateusz Machaj. Zagrał tylko kilka minut, ale liczy się to, że wyszedł na boisko i poczuł smak ekstraklasy.

Uprzedził pan kolejne moje pytanie. Kto z pańskiej drużyny rokuje na tyle dobrze, że może zasilić pierwszą kadrę Lecha?

- Z pewnością najlepszym zawodnikiem, jakiego obecnie mamy, jest właśnie Mateusz Machaj. Widać u niego cechy, jakie powinny występować u dobrego rozgrywającego. Potrafi wykonać niekonwencjonalne podanie, czy też groźnie uderzyć z dystansu. Kolejnymi takimi graczami są, obecnie kontuzjowani, Łukasz Białożyt i Przemysław Królak. Obaj mają spore możliwości, ale na boisku zobaczymy ich niestety dopiero za kilka miesięcy.

Jakie aspekty są najważniejsze w rozwoju młodego piłkarza? Jak należy go prowadzić, by w przyszłości dobrze ułożyła się jego kariera?

- Obserwuję dwa rodzaje podejścia u młodych zawodników. Niektórzy mają taką mentalność, że są gotowi do bardzo ciężkiej pracy i mają w sobie dużo samozaparcia. Tacy zawodnicy najprawdopodobniej będą w przyszłości występować w ekstraklasie. Ale jest też druga grupa piłkarzy, którzy nie potrafią lub też nie chcą angażować się maksymalnie. Nie jest to raczej związane z faktem, że nie wiążą swojej przyszłości z profesjonalnym uprawianiem piłki nożnej. Przyczyn szukałbym raczej w charakterze. Niektórym wystarcza po prostu przeciętność. Jeśli chodzi o moją drużynę, to zawodników z tej drugiej grupy raczej się pozbywamy. W Lechu nie ma miejsca dla piłkarzy nie rokujących dobrze na przyszłość choćby dlatego, że naszym założeniem jest zasilanie pierwszej drużyny przynajmniej jednym "rodzynkiem" na rok. A najlepszym sposobem, by stać się tym "rodzynkiem" jest po prostu wytężona praca, bo warunki do rozwoju stwarzamy idealne.

Pewnym problemem u wszystkich młodych piłkarzy są nawyki z rozgrywek juniorskich.

- Zdecydowanie tak i te nawyki trzeba eliminować już na poziomie Młodej Ekstraklasy, bo nawet między tymi rozgrywkami a meczami juniorskimi jest bardzo duża różnica, przede wszystkim w poziomie drużyn. Często jest tak, że czołowe zespoły juniorskie mają w swoim województwie ledwie dwóch lub trzech silnych rywali. Z pozostałymi wygrywają różnicą nawet kilkunastu goli na pełnym luzie. Jak w takich warunkach można kształtować prawidłowy rozwój młodego zawodnika? Tymczasem trafia on do Młodej Ekstraklasy i nagle znajduje się w innym świecie. Tu już nie może pozwolić sobie na rozluźnienie i na przykład nie wrócić pod własną bramkę po stracie piłki. W rozgrywkach juniorskich nie musiał tego robić, bo rywal był tak słaby, że nie umiał wykorzystać tych błędów. Kolejnym problemem jest realizacja założeń taktycznych, na które w juniorach niejednokrotnie patrzy się z przymrużeniem oka właśnie dlatego, że wszelkie niedociągnięcia nie kończą się zazwyczaj porażkami.

Przed wejściem do piłki seniorskiej młody piłkarz musi chyba również nauczyć się gry zespołowej?

- Jak najbardziej. Holowanie piłki jest jednym z najgorszych nawyków, jakie trzeba wyeliminować u gracza, który w przyszłości ma trafić do ekstraklasy. Dlatego wpajamy zawodnikom grę na dwa kontakty, a także wyrachowanie na boisku, którego często im brakuje. Uczymy ich, że jeśli wynik jest korzystny, nie należy za wszelką cenę atakować, ale trzeba dłużej utrzymywać się przy piłce. Aby to wszystko dobrze funkcjonowało, niezbędne są również treningi siłowe. Młody zawodnik musi mocno stać na nogach, by w starciu ze starszym i bardziej doświadczonym rywalem umieć mu się przeciwstawiać, a nie odbijać się od niego jak piłka.

Jeszcze w zeszłym sezonie narzekał pan na brak zainteresowania Młodą Ekstraklasą ze strony mediów. W obecnych rozgrywkach nie widać żadnych zmian w tej kwestii.

- Dramat. Tylko tak można to nazwać. Po zakończeniu zeszłego sezonu trenerzy wszystkich zespołów mieli naradę, na której ten problem był poruszany. Liczyliśmy, że nastąpi jakiś przełom, ale niestety nie doczekaliśmy się go. Trudno się dziwić, że na mecze przychodzi garstka ludzi, skoro rzadko które medium pisze cokolwiek na temat Młodej Ekstraklasy. A dziwi mnie taki stan rzeczy, bo uważam, że poziom tych rozgrywek jest podobny do nowej II ligi i coraz częściej zdarzają się ciekawe spotkania, podczas których nie można narzekać na brak emocji.

Komentarze (0)