Lech Poznań pomimo że miał w meczu ze Śląskiem kilka bardzo dobrych okazji na strzelenie gola, to we Wrocławiu przegrał 0:2. - To spotkanie mogło się podobać. Był to szybki mecz, były sytuacje podbramkowe. Mój zespół niestety nie wygrał. Pierwsza połowa była decydująca. Wiedzieliśmy, że Śląsk Wrocław jest groźny przede wszystkim po dośrodkowaniach i tak straciliśmy pierwszą bramkę. Druga część spotkania wyglądała już trochę lepiej. Graliśmy w piłkę, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku. Na pewno spotkamy się krytyką, bo gra się po to, żeby wygrywać. Ja jednak widzę, że moi zawodnicy walczą - skomentował Mariusz Rumak.
Kolejorz przed potyczką z WKS-em miał spore kadrowe. - Kilku zawodników wróciło po meczach reprezentacyjnych z urazami. Zostawiliśmy tu wiele zdrowia, powinniśmy też swoje sytuacje wykorzystywać. Na pewno musimy popracować nad obroną - zaznaczył opiekun Kolejorza.
Jako pierwszy w drużynie Lecha z boiska zszedł Gergo Lovrencsics. Węgier boisko opuścił po godzinie gry. - Widziałem, że już zaczyna opadać z sił, a my potrzebowaliśmy świeżości. Dla podniesienia dynamiki gry, zdecydowałem się wpuścić Szymona Pawłowskiego, który na dłużej nie był przygotowany - wyjaśnił Mariusz Rumak.
Celem Kolejorza jest szybkie przechodzenie z defensywy do ofensywy. We Wrocławiu nie zawsze to jednak wychodziło. - Chcemy tak grać. Jeżeli nam to nie wychodzi, to jest to wina okresu przygotowawczego, który nie wszyscy podstawowi piłkarze solidnie przepracowali - podsumował trener drużyny z Poznania.