Bramkarz Lechii Gdańsk: Koszmar wrócił. Taki remis boli

Lechia Gdańsk straciła zwycięstwo w końcówce meczu z Pogonią Szczecin. - Zabrakło trochę koncentracji, cwaniactwa - wyliczał Sebastian Małkowski.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Podopieczni Michała Probierza tylko zremisowali 1:1 z Pogonią Szczecin. Tylko, ponieważ aż do 92. minuty prowadzili i mieli kilka szans na podwyższenie przewagi. Nie potrafili tego dokonać nawet z rzutu karnego.

- Przydarza nam się to samo drugi raz w sezonie. Mamy zwycięstwo praktycznie w rękach, a jednak te punkty uciekają w doliczonym czasie. Jestem wkurzony, bo remis w takich okolicznościach boli - nie krył rozgoryczenia Sebastian Małkowski, którego rzutem na taśmę pokonał płaskim uderzeniem Takafumi Akahoshi. - Przesuwałem się na linii bramkowej z prawej strony w lewą i została mi noga. Było duże zamieszanie, a strzał był precyzyjny i nie zdążyłem z interwencją - opisał na gorąco bramkarz.

Lechia Gdańsk powtórzyła błąd nie tylko ze wspomnianego, niedawnego meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, ale też z poprzedniego starcia z Pogonią Szczecin w Gdańsku. Także wtedy Portowcy, a konkretnie Edi Andradina wyszarpał remis w doliczonym czasie.

- Można powiedzieć, że wrócił koszmar Pogoni. Coś w tym jest. Gospodarze wyszli zmotywowani, grali agresywnie i chcieli szybko strzelić gola. Przetrzymaliśmy to, zdobyliśmy prowadzenie i w ostatnim fragmencie należało podwoić koncentrację. Zabrakło też boiskowego cwaniactwa. W zespole mamy dużo młodzieży, która jak ma piłkę, to chce atakować. Wyprowadzaliśmy więc szybkie kontrataki, a w niektórych sytuacjach należało przytrzymać futbolówkę i trochę nią pograć - wskazywał Małkowski.
Sebastian Małkowski dał się pokonać dopiero w doliczonym czasie gry Sebastian Małkowski dał się pokonać dopiero w doliczonym czasie gry
Niedzielny mecz zapowiadano jako wielki pojedynek Japończyków: Takafumiego Akahoshiego z Pogoni i Daisuke Matsuiego z Lechii. Obaj mieli na boisku trudne zadanie, byli często podwajani i przy tak troskliwej opiece nie potrafili rozwinąć skrzydeł. Ani jeden, ani drugi nie błyszczeli aż... nadeszła 92. minuta.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

- Przez większą część meczu w pełni realizowaliśmy założenia taktyczne. Staraliśmy się wyłączyć Akahoshiego, aby był jak najmniej pod grą, bo wiadomo, jak wiele w Pogoni zależy od niego. To miał być taki wewnętrzny pojedynek między nim a Matsuim. Obaj doskonale wiedzą co zrobić z piłką, jak ją przyjąć, gdzie zagrać. Na gorąco oceniam grę obu po równo, choć wiadomo, że gol przechyla szalę na korzyść Akahoshiego i to o nim będzie się mówić więcej - ocenił bramkarz Lechii.

Japończyków przyćmili w niedzielę... bramkarze. Sebastian Małkowski i Radosław Janukiewicz rozegrali znakomite zawody. - Faktycznie, był to mecz bramkarzy. Miałem kilka interwencji, które wymagały dużego refleksu, mimo wszystko uważam, że obrona rzutu karnego przez Janukiewicza była większą sztuką. Duży ukłon w stronę Radka, że złapał ten strzał. Na dodatek ta sytuacja spowodowała, że Pogoń złapała wiatr w żagle i dążyła do wyrównania z jeszcze większą siłą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×