- Nie wiem, dlaczego tak się stało. Mieliśmy swoje sytuacje i mogliśmy zdobyć więcej punktów. Z Piastem, gdybyśmy na początku wykorzystali swoją okazję, to mecz wyglądałby inaczej. Moglibyśmy pójść wówczas za ciosem i zdobyć drugą, czy też trzecią bramkę. Ale stało się tak, że to my straciliśmy pierwsi bramkę i później rywal wbił nam kolejne gole. Niedobrze, że tak to się potoczyło. Przykro mi z tego powodu - powiedział Aleksejs Visnakovs, pomocnik Widzewa Łódź. - Ale nie załamujemy się. Gramy teraz u siebie z Ruchem i w tym meczu liczy się tylko zwycięstwo. Piast, Jagiellonia i pozostali rywale, to już historia. Chcemy dobrze przygotować się do najbliższego starcia, aby nasza gra wyglądała lepiej - kontynuował.
I dodaje: - Kibice mogą być źli i wkurzeni na nas. Szkoda, że zdobyliśmy tylko dwa punkty w ostatnich meczach, a nie więcej. Ale sami jesteśmy niezadowoleni z naszej gry i pozycji w tabeli. Wiemy, że mamy dobry zespół, który potrzebuje trochę czasu. Nie wiem ile, ale musimy grać ciągle razem i w końcu wszystko zaskoczy. Musimy się lepiej rozumieć. Dla nas liczy się tylko kolejny mecz, nieważne z kim gramy, ale chcemy wygrać. Wierzymy w siebie i nasze możliwości. Myślę, że nasza dyspozycja i pozycja w tabeli zaraz pójdzie w górę. Może już od środy.
W ostatnich konfrontacjach łodzianie stracili sporą liczbę goli, a większość z nich padła po indywidualnych błędach widzewiaków. - Szkoda, że w taki sposób tracimy gole. Nie pozostaje nam nic innego, jak naprawa naszych błędów i lepsza postawa w kolejnym meczu - rozpoczął swoją wypowiedź. - Oczywiście zwracamy uwagę na nasze błędy. Chcemy je poprawić, ale przede wszystkim wykorzystywać nasze sytuacje, do których dochodzimy. Jak są okazje, to musimy zamieniać je na bramki - dodał.
Jak przyznał 29-letni pomocnik, czerwono-biało-czerwoni nie grają jeszcze na sto procent swoich możliwości. - W składzie jest kilku nowych zawodników i razem pracujemy dopiero dwa tygodnie. Ale nie możemy grać jeszcze ze sobą na sto procent, bo nie wszyscy jeszcze się rozumiemy, nie znamy swoich intencji. Na każdym treningu wszyscy dają z siebie maksimum i z meczu na mecz będzie lepiej. Mamy dobrych zawodników i w końcu wszystko zatrybi. Nie wyszedł nam jeden mecz, trudno. Jesteśmy bogatsi w doświadczenie i robimy wszystko, aby kolejny mecz był lepszy - mówił.
Najlepszym strzelcem łodzian jest brat naszego rozmówcy, Eduards Visnakovs, który na swoim koncie ma pięć goli i należy do najskuteczniejszych zawodników w T-Mobile Ekstraklasie. Jednak w ostatnich trzech konfrontacjach, mimo kilku dobrych sytuacji, nie zdołał powiększyć swojego strzeleckiego dorobku. - Takie jest życie. Możesz strzelać w każdym meczu po kilka bramek, a czasami po prostu ci nie idzie. Najważniejsze, że Eduards dochodzi do strzeleckich sytuacji. To jest najważniejsze dla napastnika. Nie w każdym meczu może strzelić bramkę. Z Ruchem Chorzów może mieć kilka okazji i każdą z nich wykorzystać, to trybuny będą skandować "Wiśnia, Wiśnia gol". Jak mu się nie uda, to mówię, ze nic się nie stało. Gramy dalej i jeszcze nie raz zdobędzie bramkę - przyznał starsi z braci Visnakovs.
W trwającej już 9. kolejce T-Mobile Ekstraklasy, Widzew Łódź podejmie Ruch Chorzów. Czy czerwono-biało-czerwonych stać na pokonanie zespołu z Górnego Śląska? - W Polsce zawsze jest tak, że każdy może wygrać z każdym. Ruch Chorzów nie jest Barceloną. Musimy koniecznie wygrać to spotkanie. Walką i dobrą grą zdobędziemy trzy punkty. Ale najważniejsze będzie wykorzystywanie strzeleckich okazji, które są podstawą zwycięstw - powiedział.
W meczu z Piastem Gliwice Aleksejs Visnakovs dość nieoczekiwanie został kapitanem swojego nowego zespołu. Stało się tak, gdyż czerwoną kartką został ukarany kapitan Widzewa, Maciej Mielcarz, a jego zastępca, Marcin Kaczmarek, opuścił już plac gry. - Pierwszy raz w życiu zostałem kapitanem. Jak założono mi opaskę kapitańską, to chciałem zrobić wszystko na boisku, jeszcze bardziej chciało się grać. Zawsze daję z siebie sto procent, nigdy nie odpuszczam. Ale jak zostałem kapitanem, to kurde, aż sam nie wiem, co powiedzieć. Chciałem zrobić wszystko, aby drużyna grała lepiej. Ale nie wiedziałem co i jak zrobić, by wygrać ten mecz. To może wygląda śmiesznie, ale to idzie od serca. Chciałem zrobić tak, aby drużyna wygrała i było dobrze - przyznał reprezentant Łotwy.
Niewykluczone, że Łotysz podobną rolę będzie pełnił także podczas środowego meczu z Ruchem. - Może tak być, że znów przez jakiś czas będę kapitanem. Ale nie myślę o tym. Jak tak będzie, to dam z siebie wszystko, aby jak najlepiej wywiązać się z powierzonej funkcji. Może być tak, że w ogóle nie dostanę opaski. To nie moja sprawa. Na pewno będę grał na sto procent, bo chcę wygrać. Myślę tylko o tym, aby zagrać jak najlepiej, dawać dobre podania i strzelać bramki - zakończył.
[urlz=http://www.facebook.com/PilkaNozna.SportoweFakty][b]Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
[/b]
[/urlz]