Osiemnaście lat musieli czekać polscy kibice, żeby którykolwiek polski napastnik pobił świetną skuteczność Jan Furtok na boiskach niemieckiej Bundesligi. Świetny przed laty napastnik za naszą zachodnią granicą reprezentował barwy Hamburgera SV i Eintrachtu Frankfurt, dla których w 188 występach zdobył sześćdziesiąt bramek.
Dwie bramki strzelone w ostatniej kolejce SC Freiburg pozwoliły wyczyn Furtoka powtórzyć Robertowi Lewandowskiemu, który do zdobycia sześćdziesięciu trafień potrzebował jedynie 105 meczów ligowych w barwach Borussii Dortmund. Polak wskoczył też na szóstą pozycję w klasyfikacji strzelców wszech czasów klubu z Zagłębia Ruhry.
Furtok docenia klasę "Lewego". - Robert Lewandowski jest bardzo dobrym zawodnikiem. Trafił do solidnej drużyny i w trzech sezonach praktycznie mnie pobił. Musieliśmy jednak czekać na to 18 lat, ale w końcu się doczekaliśmy. Cały czas kibicuję Robertowi i dobrze, że nasz rodak robi furorę w Bundeslidze. My, Polacy musimy trzymać się razem. Obcokrajowców nie zawsze tam tolerują , ale nam się udało, z czego się bardzo cieszę - mówi jeden z najlepszych w historii polskich napastników.
Zdaniem świetnego przed laty snajpera Bundesliga należy do lig niewdzięcznych, co dodaje wyczynowi Lewandowskiego dodatkowego wyrazu. - Niemiecka liga jest specyficzna i trudna. Pamiętam, że kiedy ja grałem w Hamburgu, to nasz trener był klasowym selekcjonerem. Na każdym treningu trzeba było go do siebie przekonać, panowała ogromna konkurencja. Zawsze czułem oddech 2-3 zawodników na plecach, którzy też chcieli grać. I nie był to byle kto, bo rywalizowałem chociażby z Oliverem Bierhoffem, który był młody, ale już wtedy prezentował dobry poziom - przekonuje Furtok.
Przez ostatnich lat piłka w Niemczech jednak przeszła przemianę. - Dziś styl gry w Bundeslidze się zmienił. Kiedy ja grałem w Niemczech, to zawsze miałem jednego przeciwnika na plecach. W każdym meczu wiedziałem, przeciwko komu będę grał i już trzy dni przed kolejką ligową myślałem o tym, jak się przygotować pod danego obrońcę. Teraz, przeciwko "Lewemu" przeciwnicy grają w linii. Nie wiem czy trudniejsze, czy łatwiejsze, ale na pewno nie ma łatwego zadania - przyznaje 51-latek.
Co ciekawe Lewandowski został namaszczony przez Furtoka podczas jego wizyty w Dortmundzie przed kilku laty. - Na co dzień nie mam kontaktu z "Lewym", ale spotkaliśmy się w Niemczech i mieliśmy okazję porozmawiać. Byłem w Dortmundzie na meczu, kiedy Robert strzelił dwudziestą bramkę w Bundeslidze. Cieszę się, że pobija rekordy, bo robi tym reklamę Polsce i polskim piłkarzom w Niemczech, Europie i całym świecie - podkreśla legendarny napastnik.