Trener Górnika Zabrze Adam Nawałka narzekał na ograniczone pole manewru przy obsadzie pozycji środkowego obrońcy. Po tym jak kontuzji doznał Adam Danch, a niepewne było zdrowie Ołeksandr Szeweluchin do Zabrza trafili Błażej Augustyn i Boris Pandża.
Ten pierwszy jednak w ostatniej potyczce z Zawisza Bydgoszcz doznał urazu i nie znalazł się w kadrze zabrzan na mecz z Pogonią Szczecin. Zastąpił go wcześniej wspomniany Pandża, który do klubu dołączył nieco ponad tydzień temu i przez ostatnie dni nadrabiał zaległości treningowe.
Ze swojego występu przeciwko Portowcom bośniacki obrońca był zadowolony. - Może fizycznie nie byłem przygotowany do gry na pełnych obrotach przez 90 minut, ale mentalnie na pewno tak. Spodziewałem się takiej możliwości. Myślę, że jak na pierwszy raz nasza współpraca wyglądała całkiem nieźle - ocenia 26-latek.
Debiut byłego defensora belgijskiego KV Mechelen w Górniku należy zaliczyć na plus. - Cała drużyna zagrała bardzo dobrze. Szkoda tylko, że nie udało nam się zachować czystego konta. Przydarzył nam się błąd, który kosztował nas utratę bramki. Mamy nad czym pracować - przyznaje Pandża.
Ze swojego debiutu gracz zabrzan wyciągnął jednak więcej plusów niż minusów. - Generalnie jednak jestem bardzo zadowolony. Zdobyliśmy bardzo ważne dla nas trzy punkty, mając naprzeciwko siebie naprawdę niezłych zawodników. Nasza radość jest tym większa - dodaje obrońca drużyny z Roosevelta.
Bezpośrednio ze Szczecina Pandża wyruszył na zgrupowanie kadry Bośni i Hercegowiny, która w decydujących o awansie do MŚ w Brazylii meczach zmierzy się z Liechtensteinem i Litwą. - Nie grałem w reprezentacji od września ubiegłego roku, co spowodowane było kontuzją, ale selekcjoner obiecał mi, że jeśli tylko znajdę klub i będę grał to otrzymam powołanie. Cieszę się, że wracam do kadry. Chcę pomóc drużynie w awansie na mundial - wyjaśnia obrońca Górnika.
Po ośmiu meczach Bośnia i Hercegowina zajmuje 1. miejsce w grupie G eliminacji do mistrzostw świata. Ma tyle samo punktów, co druga Grecja.