Nie rozpamiętujemy przeszłości - rozmowa z Dariuszem Fornalakiem, trenerem KGHM Zagłębia Lubin

Zagłębie Lubin idzie jak burza przez I-ligowe rozgrywki i wszystko wskazuje na to, że banicja Miedziowych na zapleczu ekstraklasy potrwa tylko rok. Trener Dariusz Fornalak jest zadowolony z dotychczasowej postawy swojej drużyny, ale nie zgadza się z opiniami, jakoby rywalizacja w I lidze była dla jego podopiecznych lekka, łatwa i przyjemna. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl młody szkoleniowiec opowiedział również o sposobach motywowania Miedziowych do gry na niższym szczeblu rozgrywek.

Szymon Mierzyński: Zagłębie to dość specyficzny jak na I ligę zespół. Znaleźliście się na tym szczeblu inną drogą niż pozostali. Czy szczególnie na początku rozgrywek nie miał pan problemów z odpowiednim zmotywowaniem swoich piłkarzy?

Dariusz Fornalak: Zdawałem sobie sprawę, że może być trudno. Zagłębie jest jednak bogatsze o doświadczenia choćby Arki Gdynia, która również została zdegradowana, ale posiadając bardzo silny zespół, miała szybko wrócić do ekstraklasy. Jak wiemy nie poszło jej tak łatwo. Przed sezonem często przytaczałem ten przykład moim piłkarzom. W naszym przypadku sprawę skomplikowało też ogromne zamieszanie na początku rozgrywek. Przygotowywaliśmy się do występów w I lidze, później na krótki czas znaleźliśmy się o klasę wyżej i za chwilę znów wróciliśmy na zaplecze ekstraklasy. Gdy rozegraliśmy pierwszy mecz, wszyscy byli szczęśliwi, że zamieszanie się skończyło i można już było skupić się wyłącznie na sprawach czysto piłkarskich. Ale początek nie był łatwy. Porażka w Stalowej Woli sprowadziła nas na ziemię i uświadomiła, że spacerku po awans nie będzie. Umiejętności w zespole są oczywiście spore, ale po tym meczu każdy już wiedział, że trzeba je podeprzeć odpowiednim poziomem motywacji i koncentracji. Wszyscy wzięli to sobie serca i na chwilę obecną mamy efekt w postaci pozycji lidera.

Kto pana zdaniem może zagrozić Zagłębiu w walce o ekstraklasę?

- Myślę, że tabela jest już miarodajna w tej kwestii i pokazuje, kto będzie liczył się w batalii o awans. Na pewno trzeba tu wymienić Widzew, Podbeskidzie i Koronę. Ja jednak sądzę, że do czołówki dołączy ktoś jeszcze. Na razie świetnie spisuje się Flota Świnoujście, która w moim odczuciu jest objawieniem rundy jesiennej. Zobaczymy jak ten zespół będzie sobie radził w późniejszej fazie sezonu.

Czy wszyscy w Zagłębiu przywykli już mentalnie do I ligi? Nie ma w zespole zawodników, dla których gra na tym szczeblu rozgrywek jest swego rodzaju karą?

- Ten problem nas nie dotyczy. Wszyscy wiedzą, że nie ma sensu rozpamiętywać sukcesów Zagłębia, która miały miejsce stosunkowo niedawno. Powiedzieliśmy sobie wyraźnie, że to jest przeszłość, a na dzień dzisiejszy gramy na zapleczu ekstraklasy. Naszym zadaniem jest opuszczenie tej ligi jak najszybciej tym bardziej, że w Lubinie powstaje piękny stadion. To będzie jeden z najnowocześniejszych obiektów w kraju, dlatego nie wypada, by był on areną spotkań I-ligowych.

Gra Zagłębia to już poziom na miarę ekstraklasy? Wielu obserwatorów twierdzi, że tak.

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę nie mamy punktu odniesienia. Obserwuję spotkania w ekstraklasie i teoretycznie mogę porównywać swój zespół do tych drużyn, ale najlepszym sprawdzianem są oczywiście mecze. Przed sezonem było kilka spotkań kontrolnych z zespołami ekstraklasy i zwłaszcza jedno utkwiło mi w pamięci. Rozegraliśmy bardzo dobry, zwycięski mecz z Polonią Warszawa. W moim zespole jest kilku doświadczonych zawodników, a także obecnych lub byłych reprezentantów Polski. Myślę, że choćby z tego powodu należy uznawać Zagłębie za zespół mentalnie przygotowany do gry w ekstraklasie.

Czy sami zawodnicy nie obawiają się, że sezon spędzony w I lidze obniży ich formę? Na zapleczu nie ma jednak tak dużych wymagań jak w ekstraklasie.

- Nie ryzykowałbym takiego stwierdzenia. Z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo wychodzić na boisko z myślą, że dosłownie każdy mecz trzeba wygrać, bo za każdym razem jest się faworytem. W ekstraklasie wyglądałoby to inaczej. Oczywiście też chcielibyśmy zwyciężać, ale nie borykalibyśmy się z takim ciśnieniem w każdym spotkaniu. A w I lidze po jednej porażce już jest niepokój, bo przegrywa się mecz, którego przegrać się nie powinno. Jak dotąd mogę być zadowolony, bo moi piłkarze w zdecydowanej większości spotkań przekładają swoje umiejętności na wynik. Zaznaczam jednak, że gra w I lidze wcale nie oznacza, że od razu pójdzie nam lekko, łatwo i przyjemnie.

Jak pan scharakteryzuje piłkarską osobowość Iljana Micanskiego. W Zagłębiu ten zawodnik gra fantastycznie, strzela gola za golem, tymczasem w niektórych innych klubach nie mógł się odnaleźć.

- Myślę, że to pytanie powinno być raczej skierowane do samego Iljana. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że w Zagłębiu ze swojej roli wywiązuje się bez zarzutu i robi na boisku to, co potrafi najlepiej. Nie sądzę, żeby zaszła w nim jakaś przemiana i nagle przybyło mu umiejętności. Takowe miał już wcześniej. Być może nabrał po prostu pewności siebie, co u tak młodego zawodnika jest niezwykle istotne.

Jak Zagłębie czuje się w roli gospodarza w Polkowicach? Tak naprawdę jesteście pozbawieni atutu własnego boiska...

- Nie ulega wątpliwości, że każdy chciałby występować na własnym stadionie i my też czekamy z utęsknieniem na rundę wiosenną, którą będziemy już rozgrywać w Lubinie. Chciałbym jednak zaznaczyć, że warunki, które stworzono nam w Polkowicach, są świetne. Kibice przyjeżdżają na mecze w sporej ilości, płyta jest przygotowana idealnie, dlatego możemy na niej wykorzystywać swoje atuty w postaci technicznej gry. Nie mogę powiedzieć na obiekt w Polkowicach złego słowa. Czujemy się tam jak u siebie, o czym świadczą zresztą wyniki. Na sześć spotkań rozgrywanych na tym stadionie wygraliśmy wszystkie.

Komentarze (0)