Pojedynek przy Bukowej, mimo różnicy klasy rozgrywkowej, jaka dzieli GKS Katowice i Zawiszę Bydgoszcz był długimi fragmentami wyrównany. O awansie beniaminka T-Mobile Ekstraklasa do kolejnej rundy Pucharu Polski zaważyło trafienie Piotra Petasza z rzutu wolnego.
Klasę rywala po końcowym gwizdku docenił trener Zawiszy. - Trafiliśmy na zespół, który przez większość spotkania dorównywał nam kroku. GKS grał bardzo agresywnie, zdecydowanie i dochodził do sytuacji po naszych błędach. Najważniejsze jest jednak to, że awansowaliśmy do kolejnej rundy - podkreśla Ryszard Tarasiewicz.
Bydgoska drużyna przebrnęła już trzy fazy pucharowej rywalizacji i w ćwierćfinale rozgrywek zmierzy się ze zwycięzcą pary Górnik Zabrze - Legia Warszawa. - Od początku sezonu mówiłem, że zależy nam na tym, żeby dojść w rozgrywkach Pucharu Polski jak najdalej, dlatego nie zamierzamy składać broni - zapowiada szkoleniowiec "Zetki".
Mecz z GieKSą na raptem trzy dni przed pojedynkiem ligowym z Wisła Kraków nie był Zawiszy na rękę. Po zakończonym awansem pojedynku bydgoszczanie jednak nie narzekali. - W naszej lidze meczów o stawkę zbyt wielu nie ma, więc dobrze, że jesteśmy w następnej rundzie. Każdy mecz to dla nas nowe, bardzo cenne doświadczenie - przyznaje Tarasiewicz.
Do Katowic Zawisza pojechał jedynie z piętnastoosobową kadrą. Był to przemyślany manewr sztabu szkoleniowego. - Świadomie zostawiliśmy w Bydgoszczy Kamila Drygasa, by mógł dojść do pełni sił. Musimy teraz szybko się zregenerować, żeby w optymalnej dyspozycji przystąpić do meczu z Wisłą - wskazuje trener ekipy z Bydgoszczy.