Aleksejs Visnakovs: Jesteśmy źli na siebie

Kolejnej porażki doznali gracze Widzewa, którzy musieli uznać wyższość Cracovii. Dla łodzian była to już ósma porażka w tym sezonie, a rozczarowania postawą zespołu nie ukrywał Aleksejs Visnakovs.

[i]

- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim spotkaniu. Nie zagraliśmy tak, jak sami sobie zakładaliśmy i niestety przegraliśmy. W pierwszej połowie spotkania mieliśmy swoje sytuacje, gdybyśmy wykorzystali choć jedną z nich, to mecz potoczyłby się może w inny sposób -[/i] przyznał po piątkowej konfrontacji Aleksejs Visnakovs, pomocnik Widzewa Łódź.

Jedną z dobrych sytuacji na podwyższenie prowadzenia zmarnował młodszy brat Łotysza, Eduards Visnakovs. Po tej niewykorzystanej okazji do głosu doszli goście z Krakowa, którzy jeszcze przed przerwą wbili łodzianom dwa gole. - Gdybyśmy wtedy strzelili, to mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Ale nie udało nam się wtedy strzelić, przez co Cracovia się przebudziła i od razu strzeliła nam bramkę - powiedział wielokrotny reprezentant Łotwy.

Aleksejs Visnakovs nie miał w piątek powodów do radości
Aleksejs Visnakovs nie miał w piątek powodów do radości

Czy przyczyną porażki z beniaminkiem było to, że łodzianie byli zadowoleni z jednobramkowego prowadzenia? - Nie uważam, że ucieszyliśmy się ze skromnego prowadzenia. Po prostu znowu straciliśmy bramki po błędach, które nie powinny się zdarzyć. Jesteśmy bardzo źli, że w ogóle dopuściliśmy do takich sytuacji - mówił.

Po piątkowej przegranej łodzianie plasują się na miejscu spadkowym, choć jeszcze nie tak dawno mieli kilka punktów przewagi nad przedostatnim zespołem. - Nie patrzę na tabelę, lecz na najbliższe spotkanie. Mamy teraz mecz z Wisłą i musimy dobrze się do niego przygotować, aby powalczyć w Krakowie o komplet punktów - zakończył.

[b][urlz=http://www.facebook.com/PilkaNozna.SportoweFakty]Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

[/urlz][/b]

Komentarze (0)