Michał Jankowski: Nie jest źle, choć mogłoby być lepiej

W czwartek Poznań oszalał z radości, bowiem Lech awansował do fazy grupowej Pucharu UEFA. Z pewnością również niejednej osobie nie mającej z Kolejorzem nic więcej wspólnego oprócz pochodzenia z Polski, uśmiechnęła się twarz na widok Rafała Murawskiego strzelającego bramkę w 120. minucie i 20. sekundzie. Wyeliminowanie Austrii Wiedeń to już historia. Od wtorku wszyscy żyją wynikiem losowania fazy grupowej.

We wtorkowe południe miliony kibiców oczekiwało na podział grup Pucharu UEFA. Polaków interesowało szczególnie przydzielenie Lecha Poznań, który jako jedyny będzie reprezentować nasz kraj. Wszyscy zainteresowani musieli "przejść" cały proces losowania, ponieważ Kolejorz został wyciągnięty na samym końcu.

Los przydzielił poznaniaków do grupy H razem z CSKA Moskwa, Deportivo La Coruna, Feyenoordem Rotterdam oraz Nancy. Opinii na temat wyników losowania jest sporo. Jedni marzyli o wielkich klubach, inni o słabych, jeśli o takowych można mówić na tym poziomie rozgrywek. Niektórzy zwracali uwagę tylko i wyłącznie na względy kibicowskie i marketingowe. Wreszcie ci, którzy zamierzali być najbardziej "nasyceni" po fazie grupowej, chcieli te wszystkie aspekty połączyć. Dlatego wymarzona grupa składałaby się z rywali: renomowanych (np. Milan), pobliskich (np. Hertha Berlin) oraz teoretycznie słabszych (np. SC Heerenveen i SC Braga). Najbardziej te kryteria spełnia grupa E lub ewentualnie D.

Nie można mieć jednak wszystkiego. Lechowi poszczęściło się, gdy trafił na Austrię Wiedeń w I rundzie. Pytanie jednak co poznaniacy zyskali trafiając do takiej grupy, do jakiej zostali przydzieleni. Atrakcyjność rywali? Bardzo przeciętna. Niby kluby dość znane na europejskim rynku, ale obecnie ich forma jest daleka od optymalnej. To naturalnie zwiększa szanse na awans. Marketingowo również Lech nie zyska najwięcej. Oczywiście stadion wypełni się po brzegi, lecz to nie będzie to, na co liczył zarząd Kolejorza. Kibice także nie mogą być usatysfakcjonowani, bo wyjazd do Moskwy pod koniec listopada do przyjemnych nie należy. Szczytem marzeń nie jest również podróż do Rotterdamu w połowie grudnia, ale dobre i to tym bardziej, że w Holandii może być okazja do świętowania awansu do dalszej fazy rozgrywek.

Reasumując względy pozasportowe, na pewno pozostaje niedosyt po losowaniu. Trzeba mieć nadzieję, że Lech poradzi sobie w grupie i zajmie jedno z pierwszych trzech miejsc w tabeli, a na wiosnę do Poznania zawita jakiś wielki klub.

Jakie na to są szanse? Przeanalizujmy po kolei mecze Kolejorza. Rozpoczyna się bardzo dobrze, bo od... pauzy. Nękana plagą kontuzji drużyna Franciszka Smudy będzie miała więcej czasu, aby powracający po urazach zawodnicy odzyskali formę. Ponadto lechici będą mogli odpocząć i "naładowani" rozpocząć rozgrywki, a sztab szkoleniowy będzie miał świetny materiał do analizy z pierwszej kolejki.

Na początku listopada przyjdzie czas na zainaugurowanie pucharowych rozgrywek. Wtedy będziemy o wiele mądrzejsi, ponieważ poznaniacy zmierzą się na własnym stadionie z Nancy. Pojedynek ten może dać odpowiedź na pytanie, czy Lech ma czego szukać w Pucharze UEFA. Bardzo dobrze się stało, że to Francuzi przyjadą do Polski, a nie odwrotnie. Nancy u siebie prezentuje lepszą dyspozycję i tam Lechowi byłoby o punkty bardzo ciężko. Nie ma co ukrywać, że jeżeli podopieczni Franciszka Smudy marzą o wyjściu z grupy, to spotkanie muszą wygrać.

Następnie lechitów czeka najtrudniejszy mecz w grupie. CSKA Moskwa prezentuje się bardzo dobrze i jest wiceliderem w lidze rosyjskiej. Z Lechem zmierzy się pod koniec listopada na własnym obiekcie. Poznaniacy muszą się więc przygotować na ciężką i mroźną przeprawę. Teoretycznie lepiej więc, gdyby ten pojedynek odbył się w Polsce, ale praktycznie lepiej rozegrać go w Rosji. Przyjmując realistyczny tok myślenia, Lech i tak miałby nikłe szanse na zdobycie nawet jednego punktu. Dlatego lepiej próbować powalczyć na wyjeździe, a u siebie mieć rywala, który jest w zasięgu Kolejorza. Powinien on zdobyć więcej punktów grając w Poznaniu z Nancy, a z CSKA na wyjeździe, niż na odwrót.

Na początku grudnia do stolicy Wielkopolski zawita Deportivo La Coruna. Hiszpański zespół prezentuje się przeciętnie. Przy odpowiedniej taktyce i zaangażowaniu lechici nie stoją na straconej pozycji. Wiadomo, że Deportivo nie przestraszy się dopingu 20 tysięcy kibiców, więc fani Kolejorza nie zniwelują atutów gości, ale trzeba mieć nadzieję, że pozytywnie zadziałają na poczynania Lecha. Pewne jest to, że lechici muszą w tym spotkaniu szukać choćby jednego punktu.

Na koniec fazy grupowej Kolejorz uda się w podróż do Holandii na mecz z Feyenoordem. Klub z Rotterdamu od zawsze uchodził za bardzo groźny i z pewnością tak będzie i tym razem. Wiele wskazuje na to, że od tego meczu będzie zależał awans Lecha do kolejnej rundy. Oby poznaniacy nie podzielili losu Wisły Kraków, która przed dwoma laty w ostatnim spotkaniu właśnie z Feyenoordem zaprzepaściła szanse na kwalifikację.

Podsumowując: nie jest źle, choć mogłoby być lepiej. Może się okazać, że nie będzie ani planowanych zysków, ani awansu. Wersja bardziej optymistyczna zakłada jednak sukces lechitów i wyjście z grupy. W końcu promocję do kolejnej fazy uzyskują aż trzy zespoły. Przy korzystnych wynikach innych spotkań, do wyjścia z grupy mogą wystarczyć nawet cztery punkty. Lecha stać jednak na zdobycie pięciu lub sześciu oczek. Jeśli drużynę trenera Smudy omijać będą kontuzje i niektórzy zawodnicy utrzymają obecną formę, to jest spora szansa, że wreszcie polskiej drużynie uda awansować się do 1/16 finału Pucharu UEFA.

Komentarze (0)