Bramkarz Śląska tłumaczy się z błędów

W meczu z Zawiszą Bydgoszcz dwa gole strzelone przez zespół Ryszarda Tarasiewicza obciążają konto defensywy oraz bramkarza Śląska Wrocław. - Przegraliśmy jako zespół - komentował Rafał Gikiewicz.

Artur Długosz
Artur Długosz

Śląsk Wrocław przegrał na własnym stadionie z Zawiszą Bydgoszcz. Źle w tym spotkaniu funkcjonowała defensywa wrocławian, które popełniła kilka błędów. Po dwóch z nich piłkarze beniaminka T-Mobile Ekstraklasy strzelili dwa gole. Co warte podkreślenia, druga bramka padła ze spalonego. - Był spalony przy drugim golu. Ten metr zaważył na tym, że nie trąciłem futbolówki. Dobra piłka zagrana w pole karne, nie było moich obrońców, więc próbowałem wyjść i ratować sytuację. Wahan Geworgian wyszedł, znajdując się na spalonym i strzelił bramkę - wyjaśniał Rafał Gikiewicz.

Pierwsza bramka dla Zawiszy była jeszcze bardziej kuriozalna. - Jeśli chodzi o pierwszego gola, to z mojej perspektywy sprawa wyglądała tak, że jeśli ja nie krzyknę "moja", to Mariusz Pawelec powinien wybić piłkę. Mariusz zasugerował się, że byłem blisko, ale musiałem być blisko, bo nie będę przecież stał na linii. Gol został stracony w nonszalancki sposób - skomentował bramkarz.

Śląsk przegrał już trzeci mecz z rzędu i w ligowej tabeli spada coraz niżej i niżej. - Przegraliśmy jako zespół. Znowu pierwsi strzeliliśmy bramkę i tego chyba najbardziej szkoda. Nie przynosimy wstydu grając, ale znowu za łatwo straciliśmy bramki - podsumował "Giki".

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Sylwester Patejuk ostry jak nigdy: Trzeba się pogodzić z rzeczywistością

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×