Piastunki jechały na Pomorze Zachodnie po pierwsze i ostatnie zwycięstwo w październiku. Żadnego przełomu jednak nie było, wręcz przeciwnie - Piast Gliwice zaprezentował się beznadziejnie i po pierwszej połowie było po zawodach.
- Zagraliśmy zbyt ofensywnie, dlatego traciliśmy gola za golem. Musimy to przeanalizować i ustrzec się tego w następnych kolejkach. Wszyscy obrońcy mają bronić, a nie wszyscy atakować. W efekcie dostaliśmy cztery dzwony, po których nie dało się podnieść. Na domiar złego zeszliśmy na przerwę w dziesięciu po czerwonej kartce dla Adriana Klepczyńskiego - powiedział Mariusz Zganiacz po porażce 0:4 z Pogonią Szczecin.
Może i gliwiczanie byli ustawieni ofensywnie, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Radosław Janukiewicz wymarzł we własnym polu bramkowym, obronił przez całe spotkanie jeden lekki strzał, złapał trzy dośrodkowania i wykopał pięć "piątek". Trudno nazwać to nawałem pracy.
- Niewiele zabrakło do honorowego gola, ale nie ma sensu się rozwodzić nad jedną sytuacją. Od początku do końca nie mieliśmy atutów i sytuacji podbramkowych. Pogoń zagrała bardzo dobre 45 minut, na wyjeździe gra się trudno, a do tego dochodzi fakt, że drużyna ze Szczecina prezentuje się w tym sezonie dobrze. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale nasze plany zostały szybko zweryfikowane przez życie. Musimy to na spokojnie przemyśleć - przyznał gorzko Tomasz Podgórski.
Druga połowa była piłkarskim pastwieniem się nad Piastem. Gliwiczanie prawie nie opuszczali własnej połowy, grali o uniknięcie większej kompromitacji. - Plan był taki, żeby nie stracić piątego gola. Przy takim wyniku i grze w dziesięciu trudno było myśleć o czymkolwiek pozytywnym. Może po cichu liczyliśmy, że wszyscy rywale rzucą się do przodu po swojego gola i dzięki temu dostaniemy jakąś szansę, ale na pewno nie wychodziliśmy na drugą połowę odrabiać stratę. W futbolu na takim poziomie rzadko doprowadza się do remisu 4:4 z 0:4 - dodał Podgórski.
- Nie da się szukać pozytywów po czymś takim. Jedyny, niewielki jest taki, że nie straciliśmy piątego gola po przerwie. Ustawiliśmy się typowo defensywnie, praktycznie nie myśleliśmy o ataku. Jedyne pocieszenie, że porażka była tylko w takim wymiarze, bo mogło być jeszcze gorzej - nie owijał w bawełnę Mariusz Zganiacz.