Pogoń Szczecin potrzebowała 45 minut, żeby zdemolować Piasta Gliwice 4:0. Tak efektownego i pewnego zwycięstwa jeszcze w tym sezonie nie odniosła. - Trener Wdowczyk miał komfortową sytuację, więc wyjątkowo mógł posiedzieć spokojnie na ławce. Po 25 minutach było praktycznie po zawodach - uśmiechał się autor trzech bramek Marcin Robak.
- Nie dało się tego wszystkiego lepiej zaplanować. Sprawiłem sobie prezent w setnym meczu w Ekstraklasie i to na dodatek przeciw Piastowi, w którym do niedawna grałem. Fajnie się strzela byłym kolegom, fajnie przyczynić się do zwycięstwa Pogoni - wyliczał napastnik, który na hat-tricka czekał ponad trzy lata. - Pamiętam, grałem jeszcze w Widzewie ze Śląskiem Wrocław i to był pierwszy występ po kontuzji - wspomina zwycięski 5:2 mecz.
Robak skompletował hat-tricka tuż przed przerwą strzałem z kontrowersyjnego rzutu karnego. - Na początku trener myślał, że dostanę żółtą kartkę za symulację i przez nią opuszczę następny mecz z Widzewem. Trudno na gorąco ocenić tę sytuację, wpadłem rozpędzony w pole karne i w takich okolicznościach wystarczy lekkie dotknięcie, żeby wytrącić zawodnika z biegu - opisał Marcin Robak.
- Wykorzystałem tę jedenastkę dość pewnie. W sobotnim meczu z Koroną Aka miał ochotę strzelić karniaka, więc nie zabierałem piłki. Teraz miałem okazję zrobić klasycznego hat-tricka i piłka należała do mnie. Nie miałem proroczego snu z trzema golami. Od rana byłem skoncentrowany na meczu i wszystko ułożyło się znakomicie - nawiązał napastnik Pogoni do słów Jakuba Bąka, który wyśnił sobie dublet przed poprzednim starciem z Koroną Kielce.
Po ostatnim gwizdku Robak długo zbierał gratulacje od kibiców. Oddał im koszulkę, w zamian otrzymał dwa szaliki. - To wszystko dodatkowo tworzy atmosferę między kibicami a drużyną. Od początku pobytu w Pogoni zdobywam gole, oby nic się nie zacięło w nadchodzących kolejkach. Kolegom z zespołu postawię piwo w podzięce za asysty. Ale nie teraz, a w drogę powrotną po Widzewie. Oby tylko było co świętować - zadeklarował snajper, który po wtorkowym meczu miał dwa trafienia straty do Marco Paixao, lidera klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy. Spośród Polaków lepszą skuteczność prezentuje tylko Paweł Brożek.
Pogoń we wtorek zdemolowała piłkarsko Piasta, z którym w poprzednim sezonie dwukrotnie przegrała. - Tak wysoki wynik zaskoczył każdego. Łatwo nam przychodziły te gole, praktycznie co uderzaliśmy w światło bramki, to zmieniało wynik na tablicy. Piast nie był wbrew pozorom łatwym przeciwnikiem. Chciał nas zaskoczyć kontrami, a sam się zaskoczył, bo dostał czwórkę właśnie po podaniach z głębi pola. Na koniec pierwszej połowy jeszcze stracił zawodnika i nie był w stanie nam absolutnie zagrozić. Szkoda, że po przerwie nie podwyższyliśmy prowadzenia, ale nie ma co narzekać - podsumowywał bohater meczu.
W nadchodzący weekend Pogoń znajdzie się na półmetku sezonu zasadniczego. Może wskoczyć na drugie miejsce w tabeli. Warunek nr 1: pokonać na wyjeździe Widzewa. [i]- Wolałbym zakończyć w czubie sezon, a nie być tam tylko po rundzie jesiennej. Małymi kroczkami pokazujemy, że te rozgrywki nam wychodzą. Niech tak pozostanie.
[/i]
Tych medialnych zbawców kadry już trochę było.