W 1. minucie spotkania polski bramkarz Southampton dał się zaskoczyć (?) piłce wybitej przez golkipera Stoke Asmira Begovicia z ich pola karnego. Święci odrobili stratę, ale mecz zakończył się ostatecznie podziałem punktów.
- Przepraszam kolegów z drużyny i kibiców, ale cóż mogę powiedzieć. Co się stało, to się nie odstanie i nie ma potrzeby wracania do tego. Obiecuję, że odzyskam te dwa punkty - zapowiada Boruc.
Boruc nie chciał szukać tanich usprawiedliwień, aczkolwiek na jego wytłumaczenie można użyć argumentu o niestandardowym koźle, jaki wykonała piłka w jego polu karnym. - Ostatni raz przydarzyło mi się to, kiedy byłem dzieckiem i działo się to na boisku bez trybun i na złym podłożu. Od rozgrzewki wiedziałem, że będą złe warunki, a od tego jest rozgrzewka, żeby właściwie ocenić warunki, więc jestem bardzo zły na siebie za wpuszczenie tego gola - mówi "Holly Goalie".
- Jeśli mam być szczery, to nie miałem wiele czasu, żeby ocenić lot piłki, zwłaszcza po koźle. Wzięła się trochę znikąd. Obiecuję, że odzyskam te dwa punkty. Takie jest życie bramkarza. Czasem taka sytuacja się zdarzy i trzeba się pozbierać najszybciej jak to możliwe - kończy reprezentant Polski.